Ten dzień miałam cały na poznanie Providenciales.
Niewyspana, bo ostatnio bardzo źle sypiam, jakoś nie miałam ochoty na dłuższe spacery.
Pojechałam na plażę Grace Bay, która jest okrzyknięta najpiękniejszą plażą świata. Taksówką dojechałam za 5 usd do jednego z licznych hoteli.
Plaża jak plaża, widziałam ich wiele, ta jednak nie jest najpiękniejsza. Fakt, szeroka, biały piasek, turkusowa jasna woda i wszelkie udogodnienia dla turystów. Chyba właśnie ci liczni turyści na nią głosowali, bo na moją dziką plażę na Saonie, mało kto trafia. A była zdecydowanie ładniejsza.
Tu widać też skutki huraganu, brak palm i zniszczona roślinność.
Na plaży Grace Bay siedziałam cały dzień, korzystając z udogodnień luksusowego wielkiego hotelu. Woda w oceanie Atlantyckim zdecydowanie dla mnie za zimna, chociaż czysta i jasna.
W porze obiadowej zapachy zwabiły mnie do pobliskiej hotelowej restauracji. Jednak ceny skutecznie odstraszyły, mając kilkadziesiąt dolarów w kieszeni, nie stać mnie było na żadne jedzenie. Pizza za 35 usd, sałatka 28 a ciastko 14 usd. To ceny dla bogaczy.
Właśnie tacy turyści tu przybywają, stać ich na hotel za kilkaset dolarów za noc. Zupełnie tu nie pasuję.
To inny świat, którego nigdy nie poznam.
Przeglądając folder turystyczny o wyspach Turks i Caicos, widziałam reklamy takich luksusowych hoteli, knajp, wycieczek. Na pięknych zdjęciach, piękni ludzie, nierealne życie.
Smutno mi się zrobiło, bo jestem bida.
Może w innym życiu takiego czegoś posmakuję. Sama nie wiem, jak tu trafiłam, trzeba było słuchać się przyjaciela, który odradzał mi wizytę na wyspach. No ale cóż, nie dla psa kiełbasa, dostałam po nosie.
Wracając z Grace Bay zajechałam do downtown, ale długo tu nie zabawiłam, bo zwyczajnie nie było niczego ciekawego.
Miejsca, w których są turyści są fajne, klimatyczne i cholernie drogie. Poza tym nie ma co oglądać. Albo się ma kasę na atrakcje, usługi z kolorowych folderów, albo się nudzi.
Wracając kupiłam skrzydełka kurczaka w przydrożnym lokalnym barze, za dziesięć sztuk zapłaciłam tylko 3 usd. Spanie dziś na rozkladanej kanapie, bo na ostatnią noc Glenda nie miała już dla mnie wolnego pokoju. Za spanie na kozetce skasowała 70 usd.
Odbija mi się czkawką to moje marzenie. Jak widać, niektórych marzeń nie wolno spełniać, trzeba je zostawić i marzyć.
Tak będzie lepiej.
16.01.2018