Deportacja, bo tak
Po trzech godzinach nerwów w środku nocy pod okienkiem wizowym na lotnisku w Teheranie zostałam poinformowana, że wracam tym samym samolotem do Kijowa, że nie otrzymałam wizy do Iranu.
Po trzech godzinach nerwów w środku nocy pod okienkiem wizowym na lotnisku w Teheranie zostałam poinformowana, że wracam tym samym samolotem do Kijowa, że nie otrzymałam wizy do Iranu.
Od wczoraj jestem w podróży do … Iranu. Ambicje spore, ale wszystko może się rozbić o wizę.
Dni oczekiwania na Fardina spędziłam w Khoj w jego domu. Odwiedził nas nawet lokalny dygnitarz, parlamentarzysta z obstawą.
Kilka dni oczekiwania na przyjazd najsłynniejszego irańskiego kierowcy spędziłam na spotkaniach z Jego przyjaciółmi, kolegami z pracy i rodziną.
Miałam w Tabriz być tylko przejazdem, ale jak się okazuje, trzeba cierpliwie czekać. Fardin, kierowca zepsutego w trasie tira, któremu Polacy ufundowali nową scanię, utknął w kolejce na granicy z Turcją.
Lot do Tabriz prawie 30-letnim BAE-146 liniami Mahan Air. W Tabriz zima i śniegu po kolana.
Ostatni dzień na Qeshm spędziłam z moim kolegą. Odwiedziliśmy targ rybny, przystań łódek rybaków i byliśmy na smcznym obiedzie.
Kolejny przystanek w drodze na Hengam zrobiły nam wielbłądy. Czesto zatrzymują przejeżdżające auta, chętnie podchodząc do ludzi.
Irańskie samoloty są stare, ale ten, którym leciałam miał tylko 22 lata. Varesh Airlines ma w swojej flocie 5 samolotów.
Nie chciało mi się wychodzić z domu. Mimo, że w Teheranie nie ma już ubiegłotygodniowego śniegu, jest chłodno.