Po kilku godzinach koczowania w kijowskim saloniku wreszcie lot do Teheranu.

A tam na lotnisku zaskoczenie, wizy wyrabia sie w innym miejscu, z założenia na cywilizowanym poziomie. Po licznych pytaniach i dociekaniu, dlaczego nie mam adresu w Iranie i jak tak można jechać kilkanaście godzin w ciemno do Bandar Abbas pociągiem bez rezerwacji hotelu, dostałam wizę wjazdową do Iranu.

Już nie wlepiają jej do paszportu a dają na osobnej kartce. Koszt 75 eur, to od pierwszej mojej wizyty kilka lat temu niezła podwyżka.
Na lotnisku czekał na mnie kumpel kolejarz Moein. Od razu pojechaliśmy jego autem na północ.

Plan był taki, aby dojechać w nocy do Morza Kaspijskiego. Jednak to ja nie dałam rady, druga nocka zarwana, poprosiłam o godzinę przerwy w podróży. Na jakimś parkingu w górach, przy włączonym silniku, spaliśmy w aucie ponad godzinę.
Potem w przydrożnym sklepiku ciepły chleb w postaci folii bąbelkowej, gorąca herbata, ser i śniadanie zalatwione.
Nie obyło się bez zakupu kilku fikuśnych butelek z białym napojem w wiosce, którą pamiętam z porzedniej podróży a która jest znana z produkcji tego smakołyka. Douhg, to jogurt słony pitny, często z dodatkiem ziół i mięty. Pijany tu przy prawie każdym posiłku, także do mięsa. Smak zbliżony do tureckiego ayranu. Będąc w Iranie zawsze wypijam litry tego napoju.
Wschód słońca akurat trafił się przy pięknej górze, wygasłym wulkanie Damavand (5610 m n.p.m.). Chmury u podnóża, różowy ośnieżony szczyt i gra porannego światła, coś cudnego!
Najedzona mogłam podziwiać mijaną okolicę. W drodze nad morze zajechalismy do Lavij, urokliwej wioski w górach. Niektórzy przyjeżdżają tu do gorących źródeł, ja nie miałam na to czasu.

Tutejsze sklepy oferowały najróżniejsze miody z okolicznych górskich uli, które widziałam w lesie po drodze.
Najbardziej smakował mi ten z kwiatów drzewa pomarańczowego. Ceny mocno przystępne, tylko niestety mój mały podręczny bagaż nie jest z gumy. Mając to na względzie kupiłam tylko … dywanik z owczej wełny za całe 2 usd, dwa pudełka kwiatów róży, słoik oliwek, mleko w kulkach, które bardzo lubię, suszone kwiatki pomarańczy do herbaty i piękny skórzany portfel za 3 usd.

Inflacja i embrgo amerykańskie sprawiły, że dla turysty Iran jest jeszcze bardziej przystępny cenowo. Gorzej dla tutejszych.
Obiad dla dwóch osób w eleganckiej restauracji nad samym morzem kosztował niecałe 8 usd. Herbata, cola, zypy, przystawka z pasty z pieczonych bakłażanów, czosnku, pomidorów, cebuli i jajek, kebab z ryżem, warzywami, talerzem zieleniny i smażoną wielką rybą, którą aby całą zjeść, musiałam odpoczywać w międzyczasie.
Wynajęcie mieszkania, salon, dwie łazienki, dwie sypialnie i kuchnia, koszt 7 usd.

Bardzo mi się te ceny podobają.

4.11.2018