Ciągle jestem jak Koziołek Matołek- po omacku szukałam swojego Pacanowa. Na Kubie po części je znalazłam i… wracam, kiedy tylko mogę, na tę magiczną wyspę, jak ćma. Z każdym przylotem mam większe problemy z przekroczeniem granicy. Lista pytań, jakie mi zadają robi się dłuższa. Ostatnio, były to trzy godziny spędzone na przesłuchiwaniu i wypytywaniu o moje życie, nie tylko osobiste.
[more]
Przy zdjęciu, jakie kątem oka widziałam na ekranie monitora przy odprawie migała wielka czerwona kropa- może mają mnie za szpiega, wywrotowca, terrorystkę?
A ja tylko kocham Kubę…. jej gorącą i momentami tęskną muzykę, seksowne tańce i ruchy bioder, uśmiechniętych, ładnych ludzi, zapach dojrzałego owocu mango i to ciepło, powietrza i wody.
Na szczęście jednak mnie wpuścili, więc ruszyłam- najpierw Varadero- słońce, biała plaża, zmieniające się kolory morza i to ciepło, kiedy się kąpię.
Odpoczywanie ma swój sens. Można podumać, nic_nie_robić, być do bólu leniwym. Zazwyczaj tutaj zaczynam, lub kończę swoją podróż po wyspie. Tak było i tym razem, tyle, że początek niezbyt przyjemny.
Potem już buzia sama się uśmiechała na widok mijanych miejsc, które mają w sobie ładunek dawnych myśli. Potem relaks, relaks i wygrzewanie starych kości w słonku.
W przerwach rum, salsa, spotkania ze znajomymi- lubię takie życie 🙂