Jostedalsbreen- to największy w kontynentalnej Europie lodowiec leży na górującym nad fiordami płaskowyżu zwanym fieldem. Są to połacie wygładzone dawno temu przez masy lodu, w których teraz króluje roślinność tundrowa- mchy i porosty. Lodowiec w doliny schodzi licznymi, krótkimi jęzorami.

[more]

Spacer po jednym z jego jęzorów zwanym Nigardsbreen trwał koło dwóch godzin. Wcześniej dostałam do założenia na buty metalowe raki i przy samym lodowcu spętano mnie liną. Pan od liny poprosił, abym wyjęła spod kurtki aparat, aby mocniej mógł mnie ścisnąć w pasie. Ileż śmiechu chwilę potem wywołały moje słowa, że tam jest tylko mój biust! Facet chyba nie miał do czynienia z walorami w dużym rozmiarze 😉

Lodowiec wbrew pozorom nie jest nieruchomych, jednolitym tworem. To masa, która żyje. Naukowcy ustalili, że niektóre z jęzorów lodowca poruszają się dziennie nawet o 2 metry! Ma fajną konsystencje, w sam raz pasującą do… drinków. takie kostki, kuleczki lodu tworzyły liczne szczeliny i dziury. Urzekł mnie niesamowity kolor lodu w tych zagłębieniach- błękitny jak letnie gorące niebo. Ten kolor związany jest z obecnością powietrza w lodzie.

Spacerek po lodowcu odkupiłam mokrą pupą, zdartymi do krwi rekami i opuszkami palców (bo kto to widział, aby na letnią wycieczkę zabierać rękawiczki?) i obitymi kolanami.

Ale było warto!

Widoki na dolinę niesamowite i ten mroźny powiew od lodowca, taki czysty i zachęcający do odetchnięcia pełną piersią!