Tyle razy byłam w Panama City a nie odwiedziłam słynącego z pięknych widoków wzgórza Ancon. Czas było to zmienić.
Wybrałam się rankiem, ale chyba nie dość wczesnym, bo ze wzgórza wracały już dosłownie tłumy.
Mapa pokazywała tylko 1,5 km spaceru, więc zaplanowałam do południa wrócić.
Jakże się myliłam, podróż do punktu widokowego zajęła mi ponad 3 godziny. Tym bardziej jestem z siebie zadowolona, że wiele razy chciałam zrezygnować. Zawstydzały jednak schodzące dzieci i kobietki o podobnych gabarytach. Robiłam sobie przerwy na kamieniach czy nielicznych ławkach. Upał dawał się we znaki, mimo, że większość trasy była zacieniona.
Po drodze widziałam mnóstwo kolorowych motyli, bystre aguti podobne do świnki morskiej i znudzonego leniwca. Była też błyszcząca czarna żaba w zielone plamki.
Widoki na szczycie wynagradzające męczące wejście. Z jednej strony panorama stolicy, drapacze chmur, starówka i stojące przed wejściem do kanału statki. Z drugiej widok na most dwóch Ameryk, Kanał Panamski, port kontenerów i krajowe lotnisko Albrook.
Zejście o wiele szybsze, ale do ulicy doszłam reztkami sił i z pustą butelką po wodzie. Opaska pokazała, że zrobiłam prawie 8 km, jak na mnie, baaaardzo dużo. Wysokość, to zaledwie 200 m.n.p.m a myślałam, że zdobyłam przynajmniej pięciotysięcznik 😉