Zmęczenie dało mi znać i zamiast „tradycyjnie” będąc w podróży rano robić zdjęcia, zaległam w łóżku do południa 😉 nawet trąbienie zza okna nie przeszkadzało zbytnio. Potem wspinaczka ciasnymi uliczkami wśród domów o różnych odcieniach błękitu do Fortu Mehranghar, górującego nad miastem.
[more]
Chyba coraz lepiej wyglądam, bo udało mi się zbić cenę biletu i dostałam studencki 😉
Tam wolnym spacerkiem podziwiając kunszt sztuki dawnych artystów i piękne widoki na leżące u stóp fortu blue city, spędziłam resztę słonecznego dnia.
Obserwowałam, jak kolorowo ubrana kobieta szyła tradycyjne ludowe lalki. Pożartowałam z sumiastowąsym strażnikiem jeden z armat pod zamkiem. Posiedziałam trochę ze staruszkami, którzy oddawali się z pasją, grze w karty.
Różne odcienie niebieskiego mieszały się ze śmieciami walającymi się na ulicach. Czy pomalowanie farbą ściany domu uchroni go, jak twierdzą mieszkańcy, przed wizytami robactwa?
Nie sądzę. Jednak ładnie kontrastuje z zielenią, kolorowymi ciuszkami kobiet i kwiatami, którymi ludzie przystrajają liczne ołtarzyki i kapliczki uliczne.
Zmęczona kilometrami w nogach, wróciłam do swojej wieży zegarowej i zimnego pokoju. Wcześniej tost z jajkiem u słynnego pana od naleśników przy wieży zegarowej.
Ładne miasto, fajny klimat.
Do ponownego odwiedzenia…