To jest moja 16 wizyta na Kubie.
Ostatnio byłam tu trzy lata temu, przed pandemią. Z różnych źródeł słyszałam, że jest jeszcze gorzej z zaopatrzeniem, dostawami prądu i usługami. Przez kilka miesięcy gromadziłam rzeczy, które właśnie wiozłam dla mojej kubańskiej rodziny. Do idei pomocy zamówiłam też niektórych moich towarzyszy podróży. Każdy wziął z Polski produkty, których brak na Kubie.
Ubrania, środki higieniczne, zabawki, przybory szkolne i lekarstwa. O potrzeby pytałam mamę Enrique. Jako że na wyjazd ze mną na Kube namówiłam 20 osób, to i uzbierał się ładny stos rzeczy dla Kubańczyków. W sumie ponad 70 kg dobroci. My nie wyobrażamy sobie życia bez podstawowych produktów, takich jak mleko, paracetamol, pasta do zębów czy dezodorant.
Tu jest to koniecznością i walką o w miarę normalne funkcjonowanie.
Pierwsze dni spędzamy w Havanie. To dobre rozwiązanie, bo można czekać na zaginiona w lotach walizkę Lesia, załatwić sprawę wyrwanej przez celniczkę kartki z danymi z paszportu. Też Lesia. I wreszcie dojść do siebie po męczących lotach i przesiadkach. Mi nadal dokucza kolano a im jestem starsza, to dłużej do normy dochodzą spuchnięte po podróży nogi. Jak widać, podróże to nie tylko piękne widoki i przygody.
Pierwszy dzień w Havanie był intensywny. Snu raptem godzina i już jesteśmy w fabryce cygar.
Męska część grupy nie mogła się doczekać widoku dziewczęcych ud, na których zwijają cygara. Rzeczywistość jednak okazała się bardziej prozaiczna- cygara tworzą nie tylko kobiety i robią to na drewnianych stolikach ustawionych w równych rzędach kilku sal. Piękny zapach tytoniu miesza się tu w dymem z palonych wszędzie cygar i papierosów.

Po wyjściu z fabryki czekały na nas żółte okrągłe Coco taxi, czyli dwuosobowe motorowe pojazdy. Potem szaleńcza jazda kawalkadą żółtych kulek do destylarni rumu Legendario. Wizyta połączona oczywiście z degustacją.
Mając troszkę w czubie dojechaliśmy do monumentalnego Placu Rewolucji, gdzie odbywały się wiece z Fidelem Castro i mieszkańcami Havany. Kolorowe amerykańskie stare samochody, znane wszystkim wizerunki Che Guevary i Kamilo Cienfuegos na sąsiednich budynkach, ministerstw tworzyły fajne tło do pamiątkowych fotek.
Właśnie do takich kolorowych aut przesiedliśmy się na dalszą część naszej wycieczki po Havanie. Z rozwianymi włosami, kubański muzyką i w szampańskich nastrojach podjechaliśmy do słynnego Hotelu National na drinka. W sali, w której barman zaserwował mojhito, na ścianach były wizerunki znanych tego świata, którzy tu gościli. Niezłe towarzystwo do wspólnego delektowania się smacznym drinkiem.

Dalej kolorowymi krążownikami szos runda do starej Havany.

16.01.2023