Kiedy byłam dzieckiem, często zastanawiałam się, czy Święty Mikołaj istnieje. Gdy tylko udało mi się wdrapać na jego kolana, zawsze z nadzieją dotykałam puszystej brody. Białe, siwe czy srebrne, zawsze się urywały. Niestety, żaden z Mikołajów mojego dzieciństwa, nie był tym prawdziwym.
Jednym z moich marzeń z dawnych lat, było więc spotkanie się z autentycznym Gwiazdorem. Udało mi się je spełnić jesienią tego roku, podczas wizyty w Finlandii.
[more]
Po dwóch godzinach lotu z Helsinek, wylądowałam nocą na lotnisku w Rovaniemi. Z daleka widziałam podświetlone sanie i zaprzęg reniferów, które górowały nad lasem tuż przy lotnisku. Symbole związane ze Świętami Bożego Narodzenia towarzyszyły mi przez cały czas wizyty na kole podbiegunowym. Już od pierwszych chwil wiedziałam, że będzie to wyjątkowy czas, powrotu do dzieciństwa.
Na lotnisku z tabliczką i moim nazwiskiem, czekał prawdziwy elf! Niestety, nie powoził saniami, tylko czerwonym busem. Widać pomocnicy Świętego korzystają teraz z nowoczesnych rozwiązań.
Nocowałam w samej wiosce Mikołaja – Santa Claus Holiday Village, gdzie każda z drewnianych chatek miała własną saunę a doba w najwyższym sezonie kosztuje kilkaset euro. Na szczęście sezon był niski i mogłam sobie pozwolić na odrobinę luksusu. Zresztą, kto by myślał o pieniądzach, kiedy Mikołaj jest już tak blisko!
Od razu pobiegłam sprawdzić, czy On tam jest.
Było zimno, padał deszcz, wiał głośny porywisty wiatr i nie było żywej duszy w pobliżu domu Świętego. Nie przeszkadzała mi ciemność, bo co chwilę chmury odsłaniały księżyc w pełni i robiło siętrochę jaśniej . Wkoło drewnianych domków stały świątecznie oświetlone wielkie świerki, które pachniały jak te z moich najwcześniejszych wspomnień. Zaglądałam przez okna do jasnego wnętrza, nieczynnej przecież w środku nocy, Poczty Świętego Mikołaja, z boku słyszałam dźwięki kolęd a z oddali wycie psów (wilków?). Pod skrzącą się choinką leżały prezenty.
Wtedy je poczułam.
Święta!
Te z dzieciństwa, pachnące i ciepłe przy sercu. Zapomniane przez dorosłe życie, zagonione, realistyczne i sceptyczne.
Wspomnienia sprawiły, że znów byłam dzieckiem! To było jak olśnienie.
Dla takich chwil jak ta, warto żyć, warto szukać i spełniać swoje marzenia. Już nie musiałam sprawdzać, czy ten Mikołaj na kole podbiegunowym jest prawdziwy i broda w końcu nie odpadnie.
Zaspokojona udałam się na zasłużony odpoczynek, oczywiście korzystając wcześniej z dobrodziejstwa fińskiej sauny. Było mi ciepło, gdy za oknem hulał wiatr…
Na drugi dzień szybkie śniadanie i spacer po okolicy. Trafiłam do Rudolfa z czerwonym nosem i do zagrody, gdzie było dużo wesołych psów huski. To chyba one wczoraj w nocy wyły do księżyca, udając wilki.
Na głównym placu obok chaty Mikołaja nad namalowaną białą linia z napisem „Arctic Circle”, jest umieszczona kamera online, dzięki której możemy na żywo pomachać do znajomych. Jest też sklep z pamiątkami, informacja turystyczna i najsłynniejsza na świecie poczta. To tu trafiło w ubiegłym roku ponad 550 tys. listów od dzieci z całego świata. Każdy kraj, to osobna półka na poczcie. Na listy z niektórych krajów, potrzebne są jednak skrzynki. Mikołaj często tu przychodzi i siedząc przy kominku, czyta korespondencję od dzieci, które piszą do niego z 198 krajów. Prym wśród nich wiodą mieszkańcy Włoch, Wysp Brytyjskich i Polski. W świątecznym sezonie na adres „Santa Claus, Arctic Circle, 96930 Finland” przychodzi ponad 30 tys. kartek dziennie. Także i tu elfy mają mnóstwo pracy.
Zostawiłam im przywiezione z Polski listy napisane przez znajome maluchy.
Wioska, którą co roku odwiedza pół miliona gości, leży niedaleko miejscowości Rovaniemi. Mikołaj w swoim biurze przyjmuje codziennie, nawet w środku lata.
Kilka minut po godz. 10 kiedy wchodziłam do jego chaty, nie było wielu odwiedzających. Od razu rzuciły mi się w oczy krzątające się wszędzie elfy- osoby o niskim wzroście, ubrane w czerwone czapki i zielone filcowe kubraczki. Wstęp do komnat Mikołaja jest bezpłatny, jednak czas spotkania jest ograniczony.
Idąc do głównego pokoju, minęłam w półmroku stosy przygotowanych do wysyłki paczek, prezentów i jutowych worków. Pełno wszędzie naklejek z adresami dzieci z całego świata. Jest bajkowo i świątecznie. Elfy maja dużo pracy. Wysoko pod sklepieniem ruszają się tryby i skrzypiące sprężyny starego drewnianego zegara, odmierzającego czas do Świat Bożego Narodzenia.
Wreszcie, kiedy znalazłam się na górze, niespodziewanie jeden z elfów wprowadził mnie do biblioteki, gdzie na czerwonym aksamitnym fotelu siedział Święty Mikołaj. Ten przyjacielskim gestem zaprosił na krzesło obok siebie. Rozglądałam się ciekawie z szeroko otwartą, jak dzieciak, buzią. Pomieszczenie było dokładnie takie, jak sobie je wyobrażałam.
Regały ze starymi książkami, wielki globus, wytarta drewniana podłoga z gałgankowym dywanem. Mikołaj miała śnieżnobiałą koszulę, czerwony serdak, czapkę i bufiaste spodnie. Na nogach siwe wielkie buty. Sięgająca aż do pasa biała broda układała się w loki.
Mikołaj zagadał mnie pierwszy, ja nadal byłam oniemiała. Spytał się po angielsku, skąd jestem a usłyszawszy odpowiedź, odezwał się nagle po polsku:
– Dzień dobry!
Z niedowierzaniem zapytałam się, czy jest prawdziwy, jednocześnie delikatnie ciągnąc go za brodę. Na to Mikołaj żartobliwie skarcił mnie jak dziecko, klepiąc po ręce. Poczułam, że to sympatyczna i ciepła osoba.
– Jestem prawdziwy- uśmiechnął się dobrodusznie i już wiedziałam.
Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut i trzeba było kończyć, wycieczka młodzieży z Tajwanu już się niecierpliwiła za czerwonymi drzwiami. To banalne, ale nie sądziłam, że te kilka kwadransów w chacie Mikołaja, będą się wiązały z takimi emocjami.
Na koniec pamiątkowe zdjęcia, które potem mogę kupić od wszechobecnych elfów. Cena jednego zdjęcia jest wysoka, można za to kupić niezły gwiazdkowy prezent a w sklepie obok prezentów nie brakuje. Kubki, poduszki, maskotki, lapońskie ubrania oraz… pasztet z logiem Świętego Mikołaja. Nawet za pamiątkowy stempel na pocztówkę, którą wysłałam do syna, trzeba było zapłacić kilka euro.
Wioska Świętego Mikołaja, to miejsce magiczne o każdej porze roku. Wiem, że niektórzy zobaczą tu tylko czystą komercję i wesołe miasteczko, gdzie dobrze kreci się biznes. Niektórzy nie przyznają się głośno, że jest to miejsce żywcem wyjęte z babcinych opowiadań, wspomnień z dzieciństwa i marzeń o atmosferze Świąt Bożego Narodzenia, której jako dorośli, często już nie potrafimy sobie przypomnieć.
A szkoda…