O Boże, co za widoki miałam przy lądowaniu!
Nowa Zelandia powitała mnie w Christchurch nad ranem wielkimi kolejkach do security. Zapomniane śniadanie więziony z Australii mogło skończyć się tysiaczłotową karą.
Było blisko 😉 potem lot śmigłowcem do krainy gór i fiordów.
Pięknie jest, jak w bajce! Tu tu kręcono słynne sceny z filmu Władca Pierścieni. Ładowanie z chmur na lotnisku w Queenstown – marzenie każdego podróżnika!
Samo Queenstown bardzo klimatyczne, puby, knajpy i pełno rozrywki z najwyższej półki adrenaliny. Odwiedziłam Ice Bar, gdzie nawet kieliszki są z lodu. Ładowanie uczucia 😉 Wszystko w dobrym gatunku, kosztowne. Inny świat.
Zmęczenie i działający nadal mega jet lag daje się we znaki. Po dwunastu godzinach snu piękny poranek z różowymi chmurami nad jeziorem Wakatipu.
Jest godzina 7.42, zimno i wiatr do kości przenikliwy…
18.10.2015