Po krótkim locie znalazłam się w Medellin, do niedawna uznawanym przez Interpol za jedno z najniebezpieczniejszych miast świata. To drugie, co do wielkości miasto Kolumbii, pięknie położone w dolinie. Znane jest jako cel tzw. narkoturystyki z powodu słynnego Pablo Escobara, bossa narokotykowego.
Już jadąc autobusem z lotniska wiedziałam, że miasto przypadnie mi do gustu.

Medellin jest pięknie położone, chmury między górami, domy na zboczach i surrealistycznie wystające z nich brązowe wieżowce dopełniają klimatu. Wieczorem za bardzo się nie miałam czasu rozglądać, bo najważniejsze było znaleźć szybko swój hotel.
Rano szybka zmiana planów, dziś ogród botaniczny jest zamknięty.

Metrem, którego stację Universidad
mam obok, do Placu Botero. Tam spędziłam sporo czasu na oglądaniu rzeźb z brązu kolumbijskiego artysty Fernando Botero. Wszystkie 28 posagów w jednym stylu- monstrualne nogi, pupy. Takie metalowe grubasy o moich wymiarach.
Drugim punktem dzisiejszego dnia był grób Pablo Escobara na Cementerio Jardines Montesacro.

W hotelu oferowano wycieczkę, metrem można tam dojechać samodzielnie bez problemów. Cmentarz, to równo przystrzyżone trawniki z nagrobkami w formie płyt. Na niektórych grobach kwiaty. Grób barona narkotykowego, co chwilę odwiedzali turyści, robiąc sobie zdjęcia.

Obok miejsca pochówku Escobara i jego bliskich, czujny starszy pan z miotłą. Płyty nagrobne kilka razy były już kradzione a o wciąganiu koki na grobie też słyszałam.
Dziwne to miejsce, uciekłam szybko.