Niedobrze… Miałam do wyboru, taksówkę, okrężną drogę blisko oświetlonej ulicy i chodnikiem w ciemnościach przez warszawski park. Wybrałam to ostatnie, pod nosem klnąc wszystkich zbirów, ciemności i slogany o spacerach w ciemnych miejscach.

Jakieś trzysta metrów w zupełnej ciemności, kwadrans po godzinie 22. Już po pierwszych krokach zauważyłam młodzieniaszka podnoszącego jasną reklamówkę. Kiedy go mijałam, właśnie kończył palić papierosa. Podniosłam jeszcze bardziej głowę do góry, wyprostowałam się i szybkim krokiem przeszłam dalej.- Zawróć! Idź inną drogą! krzyczało moje pierwsze Ja….

– W dupie mam wszystko i tak nie może być gorzej, niż jest- odpowiedziało mu drugie Ja.

Walizka podskakiwała na nierównym chodniku, bałam się odwrócić i sprawdzić, czy ten nerwowy chłopak nie idzie za mną. Jeszcze troszkę i wyjdę na jasny chodnik przy ulicy…Nie zdążyłam.

Ciemna postać wyskoczyła zza grubego pnia drzewa.- Nie boimy się tak spacerować po ciemnej Warszawce? zapytał z cwaniakowatym uśmiechem mężczyzna. Był niższy ode mnie, młody, machał reklamówką jak dama torebką. A we mnie narastała złość na niego, własną głupotę i całą sytuację.

Wystrzeliłam na cały regulator, jak karabin maszynowy, wszystkie ostatnie żale, problemy, niepowodzenia i potyczki. Monolog zakończyłam tematyką ubezpieczeń w ZUSie oraz pytaniem:

– Czy spotkanie z panem może mi pomóc? Mężczyzna niespodziewanie wypuścił sztuczne powietrze, jeszcze bardziej zmalał i zapytał, czy zabłądziłam. Na spokojnie odpowiedziałam i zdecydowanym krokiem odeszłam. W hotelu animusz uciekł, zupełnie się rozpuściłam….

6.11.2014