Faceci w Jordanii dzielą się na trzy grupy. Pierwsza ma zadanie wyciągnąć od turystki jak najwięcej kasy. Druga liczy na seks. Trzecia, to Beduini, żyjący z dala od turystyki, przez co zachowujący się normalnie. Osobniki z obydwu pierwszych grup metody działania mają podobne: najpierw niewinne zagadanie, potem komplementy, szukanie wspólnych mianowników, deklaracje bezinteresownej pomocy, towarzyszenie w zwiedzaniu, podróży, oglądaniu itp.

[more]

Oczywiście każdy jest singlem bez rodziny, żony i dzieci… Na koniec dnia/ wspólnej drogi wśród ruin/ podróży, nieśmiałe wzmianki o kasie/ miłości od pierwszego wejrzenia /wspólnych planach na przyszłość.

Oprócz Beduinów na pustyni, każdy poznany facet czegoś ode mnie chciał. A to zazdrosny woźnica w Petrze, facet z couchserfingu, który kazał płacić za wszystko (hotel, benzyna, jedzenie), to fotograf, co zrobił mi z tysiąc zdjęć wśród zabytków (bynajmniej, nie prosiłam o nie).

Przerażona bałam się już odpowiadać na zwykłe powitanie. Przez te kilka dni doświadczyłam zadziwiających nagłych miłości, prób dobierania się zarówno do mojego portfela jak i kobiecości.

Ręce opadły na finiszu, kiedy jadąc autobusem z Petry do Amman, poprosiłam o zatrzymanie się przed drogą na lotnisko. Nie było problemu, zostało mi kilka JOD, myślę dam 2, skoro bilet kosztował 10, to wystarczy, bo kierowca wspomniał coś o drobnej opłacie.

Dałam banknoty, kierowca rozwinął i oburzony mówi, że mam dać 5. No ja pierdole! oddał mi kasę i kazał pakować się z powrotem do autobusu. Dobrze, że miałam bagaż na plecach, odwróciłam się i spokojnie odeszłam. Nie, to nie! Z tej złości przeszłam jakiś kilometr poboczem drogi, zanim zdecydowałam się na łapanie stopa.

Na szczęście kierowca, który mnie zabrał nie chciał pieniędzy, ale i tak niesmak po jordańskich facetach zostanie… Co ciekawe, nie są ani najprzystojniejszymi, ani najmądrzejszymi a takie mają wysokie mniemanie o swojej męskości. Która zresztą poprawiają kholem, żeby oczy były czarne a spojrzenie uwodzicielskie.

Na mnie zrobili odwrotne wrażenie, malowani Beduini… pfffff