Po wizycie w Iraku potrzebowałam chwili wytchnienia. Przemyśleń i spokoju, najlepiej w cieple i nad wodą. Okazja ku temu była nad Morzem Martwym, które wprawdzie nie zachęcało cenami nielicznych hoteli nad brzegiem, ale kusiło odpoczynkiem po podróży.

[more]

Zdecydowałam się na znaną mi sieć IHG i hotel Holiday Inn Resort Dead Sea. Wybór okazał się trafiony! Bezpłatny dostęp do plaży z błotem, kilka basenów, eleganckie wnętrza, duży pokój, sympatyczna obsługa. Dwa dni pełnego relaksu.

Rano nad morze, leżaczek, nacieranie się błotem ustawionym w misach na plaży. Kilkanaście minut do wyschnięcia i siup do śliskiej i ciężkiej wody Morza Martwego. Unosi się człowiek jak korek na powierzchni. Można czytać książkę leżąc w wodzie. Uważać trzeba tylko, aby woda nie dostała się do oczu- jest bardzo słona 😉

Podobno takie błotne kąpiele i późniejsze moczenie się w tej słonej wodzie dobrze wpływają na cerę, więc taplałam się w błotku jak dzieciak 😉

Potem droga na pustynię wzdłuż brzegów nieprzyjaznego dla ludzi Morza Martwego. Piękne widoki. Kompletne pustkowie, tylko słona woda, piasek i góry- mocno nieprzyjazne dla człowieka otoczenie. Za to cieszące oko kolorami i kształtami.