Miałam rano trochę czasu na spacer po okolicy oraz małe zakupy przed wylotem na znane z wysokich cen, wyspy Turks i Caicos.

Pieczywo, makaron, woda i ser. Na lotnisko pojechałam Uberem, który tu bardzo sprawnie działa. Plecak był mocno ciężki, więc go zostawiłam w biurze Inter Caribbean. Przed lotniskiem były przydrożne bary, można tu zjeść tanio. Za 7 zł kupiłam smażone wątróbki i jukę.

Po check in, który był tylko pod dachem, kontrola celna i mogłam iść się odprężyć do saloniku. Byłam tam jedynym gościem, dla którego specjalnie ów salonik otworzyli. Ładny wystrój, ale menu ubogie: ciastka, kawa, herbata i soki. Potem już boarding do małego samolotu – embrajer 120 Brasil. Zauważyłam, że w takich starych samolotach śmierdzi moczem, w tym było tak samo.

Podróż najpierw z lewej strony, gdzie były pojedyncze siedzenia, potem z prawej, bo więcej miejsca. Pilotem była kobieta. Lot trwał godzinę i na koniec miałam cudne widoki na Providenciales.

Na lotnisku dość szczegółowa kontrola, pytania po co, do kogo i na ile tu przeleciałam. Udało się bez kontroli bagażu, ale reszcie sprawdzali dokładnie. Pod lotniskiem czekała na mnie moja gospodyni w z airbnb i zawiozła mnie do swojego domu.

Po drodze pokazała kawałek miasta i zniszczone domy wzdłuż Blue Hills. Zdewastowane przez huragan Irma i Maria były nie tylko domy, ale też auta, ogrodzenia i drzewa. Huragany nawiedziły Turks i Caicos 7 września ubiegłego roku, czyli cztery miesiące temu.

Zniszczone molo, kolorowy plac zabaw, kościół i wielka hala. Wszędzie wyrwane z korzeniami drzewa, poskrecane kable, jakieś śmieci, koszmarny widok. Po szybkim odświeżeniu poszłam na spacer na plażę. Wróciłam już po ciemku, korzystając z prywatnej taksówki za 2 usd.

W świetle tego moja gospodyni bardzo dużo bierze za odebranie z lotniska, bo aż 15 usd. W nocy padał deszcz, ale w pokoju miałam gorąco, bo nie umiałam otworzyć żadnego okna.

15.01.2018