Podróże paryskim metrem dają możliwość obserwacji ludzi. Przekrój społeczeństwa francuskiego jak na dłoni. Spotkać można wiele nacji, niekoniecznie rodowitych Francuzów. Jak, że to stolica mody, czasami przemknie w tłumie oryginalnie ubrany człowiek. Jest wielu ciemnoskórych o różnych odcieniach i karnacjach. Widać, że część z nich na dobre się zadomowiła w Paryżu.
Różne ludzkie twarze, postury i rodzaje włosów. Dla mnie jest to zupełnie normalne, w swoich podróżach stykam się z różnymi narodowościami.
Lubię patrzeć na ludzi, zastanawiam się z jakiego pochodzą kraju, co ich tu sprowadziło.
Kiedy na jednej ze stacji wsiadł do naszego zatłoczonego wagonu wysoki ciemnoskóry chłopak w brązowym płaszczu w kratkę, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Stał kilka metrów dalej.
Natura zadbała o piękne wykończenie jego ciała. Moje spojrzenia po kilku minutach gapienia się w faceta zauważyły kumpelki.
– Zobaczcie- powiedziałam do nich cicho- To jest mężczyzna dokładnie w moim typie. Piękny jak dzieło sztuki. Żartując stwierdziły, że mogę sobie na niego co najwyżej już tylko popatrzeć. No może ewentualnie powiedzieć mu, że jest przystojny. Starość nie radość, ma swoje prawa.
Wychodząc z założenia, że raz się żyje, wstałam i poprzez siedzące między nami osoby odezwałam się do owego pana w brązowej jesionce.
– Jesteś bardzo przystojny.
Podziękował po … hiszpańsku- Gracias!
No i się zaczęło. Z rozmowy wynikało, że jest Kubańczykiem, na co moje koleżanki zaczęły bić brawo. Wiedzą, że mam słabość do Kuby. Powiedziałam mu, że wróciłam dwa tygodnie temu z Kuby. Wymieniłam miasta, które odwiedziłam. Jedno z nich, Santa Clara jest jego rodzinnym.
Zrobiło się miło a przystojny Kubańczyk wysiadając posłał mi ręką soczystego buziaka.
Zanim się ogarnęliśmy z całej sytuacji okazało się, że on wysiadł na stacji Pigalle, do której i my jechaliśmy.
Z tego wszystkiego przejechałyśmy aż sześć stacji.