Linie z Nazca fascynowały mnie od dawna. Kiedy jednak znalazłam w necie informację, że wraz z piramidami w Gizie, moai z Wyspy Wielkanocnej i świątynią Anghor Wat znajdują się na jednym okręgu, wiedziałam, że muszę je zobaczyć. Widziane dobrze tylko z powietrza, fascynują od wielu lat naukowców, którzy snują różne teorie dotyczące ich powstania i celu. Dla mnie ponad półgodzinny lot nad liniami w Nazca był ogromnym przeżyciem.

[more]

Rano, bez śniadania, pojechałam na lotnisko, skąd wyruszały małe awionetki. W okienku ze znudzoną panią zapłaciłam opłatę wylotową 25 soli, wcześniej ubyło mi 90 usd za sam lot. Siedząc w mini poczekalni mini lotniska, widziałam startujące i lądujące co kilka minut samolociki, które zabierały na pokład do 5 ludzi.

Obsługa wyczytywała nazwiska, przechodziło się przez bramkę i już można było zapakować się do samolotu. Pilot każdemu dał słuchawki, przez które w czasie lotu słyszałam nazwy mijanych rysunków.

Do początku pasa podjechaliśmy z otwartymi oknami, ale kiedy pilot dostał pozwolenie na start, szybko je zamknięto. Minuta rozpędu i już lecę, tak chwiejnie, inaczej niż wielkim airbusem. Pierwsze widać figury geometryczne, trójkąty i prostokąty oraz linie, które ciągną się aż po horyzont płaskowyżu. Potem czas na znane figury zwierząt: psa, pająka, kolibra, wieloryba, kondora. Jest też moja ulubiona figura małpy, jednak słabo widoczna. Na zboczu góry widzę astronautę.

Pilot stara się, aby pasażerowie z każdej strony zobaczyli daną figurę, więc samolot wykonuje niezłe akrobacje, horyzont nie jest tam, gdzie zazwyczaj, ale zupełnie nie czuję lęku. Ogromna ciekawość widoków, przeświadczenie, że co ma być, to będzie dają mi się w pełni cieszyć lotem tą malutką zabawką.

Na koniec zbliżamy się do drogi panamerykańskiej, na której widać jadące kolorowe ciężarówki. Z góry wyglądają jak dziecinne zabawki na beżowym dywanie. Nie odrywam oka od aparatu, można powiedzieć, że rysunki widzę przez foto obiektywy.

Półgodzinny lot dobiega końca, łagodnie lądujemy na krótkim pasie startowym. Po wyjściu z samolotu pożegnalne fotki z pilotem, słowa podziękowania i już… za szybko, nie zdążyłam nawet się dobrze zastanowić nad tym, co zobaczyłam. Czuję jednak, że było to coś wyjątkowego w moim życiu. Takie małe chwile szczęśliwości.

Po raz kolejny zastanawiam się, dlaczego ludzie kultury Nazca je stworzyli, skoro nie posiadali możliwości unoszenia się w powietrze. Z powierzchni ziemi są niewidoczne. Znajdujące się w miejscu, gdzie dosłownie nie pada deszcz (średnio kilka kropli na rok), linie zachowały się w doskonałym stanie, choć stworzono je niemal 2000 lat temu, odsłaniając wierzchnią warstwę gleby i eksponując niżej położoną, jaśniejszą ziemię.

Czy były to, jak napisał w swojej książce Erich von Däniken, lądowiska dla statków kosmicznych? Czy może misterny kalendarz astrologiczny, służący do precyzyjnego określania pory siewu i zbioru, jak twierdziła niemiecka badaczka Maria Reiche?

Pytania bez odpowiedzi, tajemnica…