Ta historia niestety nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Czasami tak jest w życiu, że mimo naszych starań, los ma inne plany, ale po kolei…
[more]
Siedząc wieczorem w barze niedaleko naszego niegościnnego pensjonatu w Jambiani zauważyłam, że jeden z gości ma na łańcuszku małą małpkę. Maleństwo kurczowo zaciskało paluszki na jego ręce i tuliło się jak dziecko. Jej właściciel, biały człowiek, który mieszkał w Jambiani od jakiegoś czasu nieturystycznie, kupił ją od miejscowych.
Najprawdopodobniej ci łapali takie małpie dzieci w pobliżu niedalekiego rezerwatu Jozani Forest. Z opowieści wynikało, że potem sprzedawali za kilka dolarów jako żywe maskotki nieświadomym turystom. Ci na czas urlopu na Zanzibarze mieli zabawkę.
Małpeczka najprawdopodobniej pochodziła z endemicznego gatunku gerez trójbarwnych- Red Colubus, występującego tylko tu. W rezerwacie miały ochronę, jednak już poza jego granicami trafiały w ręce handlarzy.
To było jeszcze dziecko, wystraszone i zagubione, przeżywające traumę rozpoczętą polowaniem, oddzieleniem od matki i brakiem pożywienia znanego mu do tej pory. Do tego ten łańcuch na cienkiej szyjce…
Nie wiem jak, ale udało mi się przegadać właściciela i oddał mi małpkę. Uwolniłam ją z łańcucha, była taka spokojna. Na początku troszkę napiła się wody, ale nie chciała nic jeść. Na moje oko była słaba. Najprawdopodobniej mogła mieć jakieś obrażenia wewnętrzne spowodowane przez psy, którymi posługują się kłusownicy.
Spała ze mną w jednym łóżku, ale z godziny na godzinę byłą coraz słabsza… rano przy pomocy przyjaciół zawieźliśmy ją w okolice rezerwatu. Nie wiedzieliśmy, gdzie dokładnie została schwytana, ale chociaż to dla niej mogliśmy zrobić.
Kiedy zostawiałam ją w zaroślach była już bardzo słaba, miała tak żałośnie wyciągnięte rączki …. chociaż odeszła wśród swoich, nie w niewoli 🙁