Arktyka, Svalbard, Pyramiden. Kilka godzin statkiem i już jestem w dawnej rosyjskiej osadzie górniczej na Arktyce- Pyramiden. Nazwa pochodzi od podobnego do piramidy wierzchołka pobliskiej góry.
[more]
Kiedyś żyło tu zmianowo po kilkaset ludzi, teraz raptem osiem osób. I pustkowie dookoła, lodowaty wiatr, mimo, że jest już arktyczne lato, Brak zasięgu komórkowego, internetu. Kontakt ze światem tylko, kiedy przepłynie statek lub przyleci helikopter. Często odwiedzają to miejsce białe niedźwiedzie a ostatnio i nieliczni turyści.
Oprowadza nas uzbrojony w strzelbę młody Rosjanin, opowiadając o dawnych latach świetności osady. Zaglądamy do kilku budynków. Wszystko pod warstwą kurzu, przesiąknięte zapachem zbutwiałego drewna i starych gazet. Na ścianach kolorowe rysunki, czarno białe zdjęcia i resztki opadającej kawałami farby. W donicach zmarznięte i uschnięte kwiaty.
Mimo słońca na zewnątrz, boję się wchodzić do niektórych pomieszczeń.
Zerwane ze ścian papierowe kwieciste tapety, przedmioty codziennego użytku, buty, książki, kroniki z uwiecznionym życiem miasteczka. Sala gimnastyczna, dom kultury, basen, biblioteka, sala kinowa, kantyna i jedyne tak daleko na północ świata, czarne pianino.
Wszystkie te obrazki są dla mnie jak mgła z dzieciństwa, kolonii, podwórka, socjalizm…
Jeszcze słychać głosy żyjących tu ludzi, gwar przed szkołą, śpiew i rozmowy. Na głównym placu z pomnikiem Lenina i symbolami Związku Radzieckiego, pasą się dziś renifery. W oknach jednego z bloków swoje gniazda mają mewy.
Strzelba naszego przewodnika do odstraszania niedźwiedzi, ciągle gotowa do użycia, niestety, nie będzie mi dane na żywo zobaczyć białego niedźwiedzia w jego ojczyźnie. Zakończenie kilkugodzinnego spaceru po Pyramiden, mieście duchów, jest w tutejszym barze nad kieliszkiem mocnej ruskiej wódki.
Do statku wiezie nas Piotr, biegle władający językiem polskim. Szkoda, że mamy tak mało czasu na rozmowę.. każdy z pytanych, odpowiada, że dobrze się mu tu żyje.
Zastanawiam się, co można robić w takim odcięciu od świata, podczas nocy polarnych, przy okrutnych mrozach…ciężki żywot wtedy i teraz. Kolejny mój koniec świata.