Jeśli ktoś zawędruje na południe Islandii, koniecznie niech zatrzyma się przy jeziorze Jökulsárlón i poduma nad majestatem natury w mroźnym wykonaniu. Z jeziora do morza spływają bryły błękitnego lodu, który się oderwał od czoła największego w Europie lodowca Vatnajokull.

[more]

Jadąc od strony Reykjaviku mija się pustynię piaskową… czarną, bo kto powiedział, że pustynia musi być jasna i gorąca. Może być czarna i zimna. Tu wszystko jest inne… nawet pustynny piasek. Momentami wydawało mi się nawet, że zamienia się w srebro, tak się skrzyły brzegi rzeczek i potoków.

Padający w oddali deszcz tworzył nad tym obrazkiem lekką firankę. Widoki aż po horyzont… pusty, z wyrastającą we mgle ośnieżoną górą.

Księżycowe krajobrazy wulkanicznej pustyni, bezludne pustkowia i długa droga, warte są późniejszych widoków. Od strony lodowca do morza płyną błękitne kry, woda ma kolor w różnych odcieniach turkusu, niebieskiego i granatu. Jeśli trafimy na chwilę słonka, wszystko wkoło się błyszczy, jak w bajce. Pogoda, jak na Islandii, zmienia się w ciągu kilku minut. Chmurne niebo da nam za to dramaturgię i mroczne klimaty na zdjęciach.

Tak.

Do tego miejsca warto przyjechać. Lodowcowe jeziorko Jökulsárlón to perełka.

Można popływać po nim amfibią (koszt 3700 ISK za ok. 30 min. przyjemności) lub kameralnie pontonem zodiakiem, wśród trzeszczących brył lodu. Warto też spróbować lodu, czysta bryła, sama natura.

Magiczne miejsce…