No i znów w drodze. Wróciłam nad ranem a już po południu wyjazd. Ledwo zdążyły mi ubrania wyschniąć po praniu.
Mam jet laga, więc pół dnia nie byłam w stanie podnieść się z łóżka przed południem. Potem jak kot z pęcherzem latałam pakując plecak. Walizka nadal uszkodzona, więc za karę zostaje w domu.
W pociągu do Wrocławia jakaś półprzytomna byłam. Obowiązkowa wizyta na świątecznym wrocławskim rynku i szybko spać, rano lot. Lecę w miejsce, gdzie są niepokoje.

Jak ostatnio tam byłam, był zamach i zamieszki, teraz zapowiadane są protesty.

8.12.2017