Miasto, z którego tysiące turystów zwiedzają pobliskie świątynie Angkor bardzo mi się podobało. To nic, że trochę przypomina nasze nadmorskie tłoczne miejscowości, gdzie pełno turystów i straganów z pamiątkami. Po podróży chwila wytchnienia mi się przydała. Jeśli można mówić o wytchnieniu w blisko 40 stopniowym upale i wielkiej wilgotności.


[more]

Zwiedzając okolice można trafić do Muzeum min lądowych lub mini motylarnii. Jedno i drugie nie jest warte dłuższej uwagi.

W Siem Reap są za to najlepsze na świecie lody, w lodziarni Błękitna Dynia byłam za częstym gościem. Uzależniłam się od lodowej kulki o smaku imbiru z czarnym sezamem, niebo w gębie! Do tego codzienne masaże nóg, umęczonych zwiedzaniem licznych zabytków okolicy. Dopełniając licznymi sklepami, straganami i bazarami wyszedł mi całokształt tego bardzo pasującego mi miejsca.

Jeszcze tam wrócę, na lody, zakupy, masaże, niekoniecznie do świątyń, bo ileż można oglądać kamienie, nawet jeśli są prawie święte? 😉

Podglądałam poranne parzenie kawy przez mnichów.

W innej świątyni akurat trwały modły. Zapamiętam to miejsce z powodu przepięknych malowideł na suficie.


Moja ulubiona lodziarnia- Blue Pumpkin w Siem Reap.

W oczekiwaniu na porę deszczową rolnicy przygotowywali pola pod przyszłe uprawy ryżu.

 Czekając w kolejce do mnicha mała dziewczynka radośnie biegała po świątyni.


 Muzeum min lądowych.

 Jeśli komuś zabraknie benzyny, może ją kupić w przydrożnym kramiku.