Pieszo przeszłam do sąsiedniego kraju, jednego z mniejszych na mapie świata. Witamy w Belize! Pierwsze wrażenie.. pochmurno, leje i jestem jedyną bladą twarzą w wiekowym chickenbusie. No i mam niebieskie oczy, nie czerwone. Zdecydowanie nie latynosko wyglądają mieszkańcy Belize, no i język angielski jest w powszechnym użyciu.

Drugie wrażenie.. kierowca i pasażerowie nie są bandziorami, co chcą mnie ubić za zakrętem, są sympatyczni i ciągle się do mnie uśmiechają. Czuję się nie jak w Ameryce Środkowej, ale w jednym z amerykańskich miasteczek, z przeważającą liczbą czarnoskórych mieszkańców.

[more]

 

Z San Ignacio położonego niedaleko z granicą gwatemalską, pojechałam drogą na wprost w kierunku Belmopan i Belize City. Nie dojechałam jednak, odradzono mi pierwszą wizytę w tym mieście po zapadnięciu zmroku. Wróciłam więc do mijanego po drodze turystycznego miasteczka- San Ignacio.

Trzecie wrażenie.. osz.. ale tu drogo!Walutą obowiązująca w Belize jest też dolar amerykański. Naprzemiennie płaciłam z dolarami belizejskimi.

Dziś latynoski Dzień Mamy.. całe miasto świętuje.. rytmy regeae i czuję się jak na Karaibach!

Idę w tanyyyy.