Wstałam dziś o.. czternastej 😉 to wina kodów, które pojawiły się pòźną nocą a miałam troszkę potrzeb, więc zeszło mi się do białego rana. Reszta dnia upłynęła na lizaniu przepysznych lodów, chrupaniu słodkości i spacerowaniu po starej części Belgradu.

Jadąc do centrum widziałam pozostałości po bombardowaniach NATO w 1999 roku- zrujnowane budynki w środku miasta, straszyły czarnymi dziurami i posępnymi wyrwami.

Nigdy nie zrozumiem wojny.. przecież mijałam dziś na ulicach, spotkałam się wzrokiem, rozmawiałam z wieloma mieszkańcami Belgradu. Oni tu normalnie żyją, na porządnym poziomie, jakie piętno wywarła na nich śmierć, strach przed bombami, ból?

O czym myśleli, co czuli.Nie rozumiem wojen…

I dzisiejszy, taki krwawy zachód słońca nad Dunajem i Sawą skłonił mnie do zadumy.