Mombasa była pierwszym miejscem w Kenii, które odwiedziłam. Następne podróże także tu się zaczynały. Pierwsza wyprawa na Czarny Ląd była spełnieniem moich marzeń z dzieciństwa i sprawiła, że afrykańskie klimaty zawsze będą we mnie. To gdzieś w okolicy zdarłam sandały podczas tańców na klepisku. I tu byłam dwa razy blisko skończenia żywota – zielony ładny wąż i dwóch negatywnie nastawionych do białych tubylców. Tak, byłam lekkomyślna i ufna, ale jaka żądna nowego, przygód i ciekawostek.
 

[more]

 
Podróżowałam legendarnym pociągiem z Mombasy do Nairobi.
 
Kilkanaście godzin jechaliśmy przez piękną okolicę. Na stacjach kolejowych tabuny dzieci z wyciągniętymi rączkami czekały na słodycze. W wagonie restauracyjnym ubrani na biało kelnerzy serwowali śniadanie i kolację na srebrnej zastawie. Młode Angielki piły herbatę z mlekiem, komentując mijane krajobrazy. Na ścianie portret królowej Elżbiety. Jakbym się cofnęła do minionej epoki.
Tylko te karaluchy jak słonie… zerkające spod pokrywki srebrnej maselniczki.
 
Na przedmieściach Nairobi slumsy, na które patrząc wstydziłam się, że jestem w tym pociągu, że jestem biała, po raz pierwszy w życiu. Poruszyły mnie mijane obrazy, nie mogłam zrobić ani jednego zdjęcia, tej biedy, upokorzenia i krzywdy, było mi wstyd. Często w życiu zawodowym spotykam się z sytuacjami, kiedy liczy się refleks, moment, celne zdjęcie – tu nie byłam w stanie się ruszyć. 
 
Na każdej stacji dzieci.
 
Takie obrazy mijały mi za oknem pociągu.