W czasie kilkudniowego pobytu nad Orinoco odwiedziliśmy kilka wiosek leżących nad brzegami. Mieszkali tam Indianie Warao– czyli ludzie rzeki. W Delcie Orinoko żyje ich około 20 tys.- to druga pod względem liczebności rdzenna grupa etniczna Wenezueli.

[more]

Rzeka jest główną drogą komunikacyjną i miejscem zdobywania pożywienia. Indianie żyją na jej brzegach. Nie mają telewizorów, lodówek, prądu a głównym miejscem spotkań rodziny jest klepisko z daszkiem z liści palmowych. Z tyłu chatki są małe poletka z kukrydzą. Przysmakiem i źródłem białka są wielkie larwy żyjące na palmach Moriche.

W wioskach przeważnie były tylko zajętę domowymi pracami kobiety i mnóstwo ślicznych dzieci. Domy (palafitos), a raczej wiaty pod którymi mieszkają są bardzo proste.

Dzieci Indian Warao od najwcześniejszych lat uczą się życia z rzeką- już małe trzylatki potrafią wiosłować i samodzielnie pływać czółnami. Żywią się głównie tym, co daje rzeka i pobliska dżungla oraz roślinami z małych poletek uprawianych na ziemi koło domów.

Dzieci Indian nie mają lalek Barbie i gier komputerowych. Bawią się zabawkami zrobionymi z roślin i kawałków kolorowych szmatek. Często nie mają tez ubrań a starsze opiekuje się młodszym.

Ze strachem przyglądały się nam, dziwnym ludziom z dużej łódki. Miały inne oczy, wzrok. Dla mnie smutny, zbyt dorosły.

Indianie Warao mieszkający nad Orinoco maja swój przysmak, wielkie gąsienice. Zjadają je na żywo a robalek ma w zwyczaju wracać do ust smakosza po połknięciu.Zaczepia się szczękami w buzi. Połykanie trwa tak długo, aż glizdka zostanie połknięta głęboko i nie zdoła wyjść. Nieżywe podobno tak nie smakują.