Szukając miejsc na ciepły weekend w środku polskiej niepogody znalazłam Bari.
Tanie bilety po kilkanaście złotych, szybki lot i można się cieszyć ciepłem. W Bari byłam wiele lat temu, w drodze do Grecji. Słabo pamiętałam wizytę. Teraz miałam do dyspozycji przedświąteczny weekend.
Z lotniska bardzo łatwy dojazd do miasta. Można drożej i szybciej pociągiem, albo taniej i wolniej autobusem. Obie opcje zaprowadzą do dworca Bari Centrale. Stąd odjeżdżają pociągi do innych włoskich miast, w tym do urokliwego Poligiano a Mare.
Z placu sprzed dworca odjeżdżają też autobusy miejskie. Do starówki, gdzie miałam nocleg przyjemny kilkunastominutowy spacer.
Stare miasto w Bari ma klimat typowego włoskiego miasteczka. Często można zobaczyć, jak panie domu wyrabiają ciasto a potem sprawnym ruchem kciuka tworzą słynny makaron orecchiette, czyli uszka. Potem na sitkach suszy się ten makaron stawiając stojaki obok wejścia do domu. Domy są ściśnięte, tworzą zwartą zabudowę. Odwiedziny w grudniu dały komfort zwiedzania bez upału. Było ciepło, tak idealnie na spacery.
Będąc w Bari można zajrzeć do Kościoła St. Nicola, gdzie spoczywają szczątki królowej Bony. Grób znajduje się za ołtarzem głównym.
Z Bari łatwo pociągiem dojechać do Poligiano a Mare, ujmującego widokami, miasta. Czy na wiosnę, czy zima, pełno tam turystów. Zupełnie to nie dziwi, bo warto poszwędać się wąskimi uliczkami Poligiano, zerknąć na wzburzone morze czy wypić pyszne espresso w jednej z licznych kawiarenek. Do kawy polecam też ciastko znane nie tylko w regionie Apuli, cycki Agaty. Bardzo słodkie!
Magnesem przyciągającym tak licznie turystów jest pięknie położona plaża. Z obu stron wysokie klify, turkusowa, ciepła woda. Pierwszy rzut oka z mostu Ponte Borbonico di Lama Monachile i jestem zakochana w tym pocztówkowym miejscu.