Wyjeżdżając z Mirawan znów żałowałam, że nie wstałam skoro świt, pięknie położone jezioro Zrebar pełne było wiosennych ptaków. Kontrast błękitu wody i nieba z lukrowanymi na biało górami, spektakularny. Za to błoto mają jak masło, wielkie zaspy śniegu topniejąc mieszają się z czerwoną gliną i powstaje interesująca mieszanka. Szczególnie dla moich ulubionych butów 😉

 

[more]

Przed samą granicą z Irakiem pełno knajpek dla kierowców tirów, którzy masowo tędy jeżdżą. Zjadłam smaczny kawałek mielonego mięska z chlebem i grilowanymi pomidorami. Swoją osobą jak zwykle wzbudzając spore zamieszanie wśród licznych facetów.

Jeszcze w Iranie zagadał mnie Rzgar, który zaoferował, że mnie zabierze do Sulaymaniyah. Bardzo mi pomógł na licznych po drodze check pointach, gdzie sprawdzali dokumenty, łącznie z kontrolą osobistą.

Na jednym z nich zostałam nieźle obmacana, przez kobietę, na nieszczęście ;-))) W Iraku czuć już wiosnę, w zapachu zielonych pól i trawy przy drodze.

Pogoda fajna, ciepło, słonko. Przed zachodem słońca dotarliśmy do Sulaymaniyah, gdzie po szybkim zestawieniu plecaka, poleciałam na pobliski bazar rozłożony wkoło mojego noclegowiska.

Na kolację drobiowe wątróbki zawinięte w cienki placek 🙂

Szybko spać, bo jutro ciężki dzień – wizyta w obozie dla uchodźców.