Do Phnom Penh trafiłam po długiej podróży łodzią z Wietnamu. Granicę między tymi państwami przekraczałam na wodzie. Bez kolejek, długiego czekania, pierwsza moja rzeczna granica. Potem tylko kilka godzin szybką łodzią, która miała być z klimą a jak się okazało, nie była. Podobnie, jak większość wietnamskich obietnic..


[more]

Stolica Kambodży powitała mnie kolorowymi budynkami i niezliczonymi sklepami z ubraniami. Smaczne jedzenie, relaksujący masaż z wonnymi olejkami i uśmiechnięci ludzie pozdrawiający mnie, kiedy szłam rozglądając się z ciekawością gwarnymi ulicami.

Tu także miałam chwilkę na odpoczynek w zaciszu buddyjskiej świątyni na wzgórzu i obserwację maluchów na nowoczesnym placu zabaw. Kambodżańskie dzieci są śliczne, tak samo jak ich mamy.

Granica wietnamska a niżej kambodżańska i urzędnicy przeglądający mój paszport.