Wkoło cmentarza w Săpânţa-Peri rozstawione są liczne kramy z pamiątkami. To dla licznych turystów, którzy odwiedzają wesoły cmentarz. Kiedy byłam tam w południe, ciężko było znaleźć puste miejsce i kadr bez ludzi.

[more]

Cmentarz unikalny a nagrobki są swoistą opowieścią o zmarłym, zrobioną z humorem i często z nutą złośliwości. Po kolorowym rysunku można poznać od razu, czym zajmował się nieboszczyk. Są tu pochowani lekarze, nauczyciele, kolejarze i rolnicy. Pomysłodawcą pierwszych wesołych pomników był Ioan Stan Patrâs.

Po śmierci Stana Patrasa tradycję kontynuuje jego uczeń. W 1999 roku cmentarz został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Rzędy niebieskich nagrobków z kolorowymi malowidłami, różowe kwiaty na chybotliwych nóżkach i setka turystów. Nie lubię gwaru, skierowałam się więc szybko w stronę drewnianych domów. Mijały mnie po drodze wozy drabiniaste z pachnąca koniczyną, ciągnięte przez mechate masywne konie z czerwonymi pomponami na szyjach. Powozili je rolnicy ubrani w białe koszule ze słomkowymi kapeluszami, strzelając głośno z bata i śpiewając w głos, wszystko jak z kadru jakiegoś filmu.

W pewnym momencie zauważyłam starowinkę siedząca na progu chatki i dziadka wracającego z grabiami. Jak z rosyjskiej bajki. Oboje uśmiechnięci, zaprosili mnie na podwórko. Najciekawsza była mała obórka z dwoma krowami w środku. Drewniana, stara, że zwisającymi kawałkami skór w drzwiach. Babuszka usiadła na progu i coś mi opowiadała gestykulując spracowanymi dłońmi. Nie rozumiałam, o czym mówi, więc nasza konwersacja ograniczyła się do uśmiechów. Prości ludzi i prosto żyją. Nie chciałam im przeszkadzać w wieczornym obrządku, podziękowałam i wycofałam się na drogę.

Takie spotkania ujmują mnie i wzruszają. Autentyczność, której nie znajduję w wielu miejscach, w których się spodziewam.

Cimitirul Vesel jest wesoły i głośny a ja znalazłam za wsią jego cichą wersję. Spacerując między drewnianymi chatkami i dostrzegłam na wzgórzu groby. Okazało się, że drugi cmentarz jest skromniejszy, bo… bezpłatny. Za miejsce na cmentarzu w środku wsi trzeba nieźle zapłacić, ten na wzgórzach pod starymi dębami jest za darmo. A klimat ma nieziemski. Byłam jedyną żywą osobą na nim, mogłam w spokoju robić zdjęcia.

Trafiłam na zachód słońca, z dymem z pobliskich łąk i pajęczynami grającymi w promieniach. Z minuty na minutę robił się wspaniały spektakl. Aż się nie chciało wracać do gwarnej wioski, jednak bałam się zostać na nim do nocy.

Kiedy wróciłam do żywych, właśnie skończyła się msza w kolorowym kościółku na cmentarzu i wychodzili mieszkańcy ubrani w tradycyjne stroje. Kobiety w czarnych kopiastych spódnicach i bluzkach oraz czarno kwiecistych chustach na głowach.

Powoli też turyści opuszczali cmentarz i mogłam do woli spacerować. Dopiero ciemność i stróż wygonili mnie na spanie.