Fardin był coraz bliżej domu, więc wybrałam się w podróż do Khoj, miasteczka, w którym mieszka. Pięknie położona miejscowość, wkoło ośnieżone góry i szeroka przestrzeń doliny. Kilka dni oczekiwania na przyjazd najsłynniejszego irańskiego kierowcy spędziłam na spotkaniach z Jego przyjaciółmi, kolegami z pracy i rodziną.

Odwiedzam miejsca, w których Fardin bywa: wielki parking dla tirów, zabytkowy bazar i biuro, gdzie załatwia wszystkie służbowe sprawy.
W kadry łapię, dla nas zabytkowe, stare auta. Niektóre tak leciwe i zardzewiałe, że aż piekne.
Wybrałam się także do Qapulukh, ładnie położonej w dolinie, górskiej wioski z glinianymi płotami i domami.
Ludzie widać serdeczni i przyjacielsko nastawieni, pierwsza spotkana kobiecina zaprosiła do swojego obejścia. A tam stado owiec i zadziorne kozły. Zrobiło się zbiegowisko, każdy chciał być uwieczniony na zdjęciu. W turystycznych miejscach, które odwiedziam miejscowi uciekają przed obiektywem a w najlepszym wypadku chcą pieniądze za pozowanie. Tu sami mnie prosili, abym im zrobiła zdjęcie.
Odwiedziłam lokalną szkołę, która mieści się w dwóch kontenerach na drodze. Jak tłumaczył mi młody nauczyciel, to tymczasowa sytuacja, bo nowa szkoła powinna być gotowa za dwa lata. Dzieciaki ciekawskie, jak to wszędzie, zagadawyły mnie jak umiały. Tylko kilka z nich znało podstawowe zwroty po angielsku.
Na drodze obok wioski ruch jak na autostradzie, co chwila przemykały wiekowe tiry. W tle panorama gór, przestrzenie i czerwone mury domostw. Fajne kadry i miejsce, do przyszłego dłuższego poznania.