Gorąco w nocy mi było, chyba ostatnie dni trochę mnie na zimne powietrze uodporniły. Samoloty, które miałam kupione na dwa planowane wcześniejsze powroty niestety przepadły, nie były drogie, bo po 69 zł. Teraz miałam bardziej skomplikowaną trasę.
Najpierw pociągiem z dworca w Kopenhadze pojechałam do Malmo za 60 zł. Po drodze część trasy przebiegała pod mostem łączącym Danię ze Szwecją przez zatokę Sund. To drugi największy most na świecie łączący dwa kraje.
The Øresund to cud inżynierii.
Most wantowy biegnie prawie 8 km do sztucznej wyspy, gdzie przechodzi do tunelu, który biegnie przez kolejne 4 km.
Most wantowy jest to most podwieszany, w którym obciążenia z pomostu przenoszone są na pylony poprzez ukośnie biegnące cięgna, najczęściej wykonane w postaci lin stalowych. Wielokrotnie nagradzana dwutorowa linia kolejowa i autostrada zostały otwarte 1 lipca 2000 roku. Około dwie trzecie osób podróżujących przez The Øresund jedzie pociągiem, podróż między Kopenhagą a Malmö zajmuje około 35 minut.
Na dworcu kolejowym w Malmo szybka zmiana środka transportu na autobus i po 45 minutach byłam na lotnisku.
Tam okazało się, że mój lot do Warszawy Wizzair będzie opóźniony o ok. 5 godz. Przygotowałam się na koczowanie a tu ogłaszają komunikat, że czekają na ostatnich pasażerów leżących do Warszawy. Zamienili skubańce chyba samoloty i nasze opóźnienie przejął rejs do Budapesztu.
Po godzinie lotu szybko do autobusu, pociąg i po kolejnych dwóch godzinach byłam w domu.
Krótki wypad na Grenlandię przedłużył się do dwóch tygodni. W sumie podróż to 9137 przebytych km i 6 lotów.
Myślę, że wrócę na Grenlandię, podoba mi się jej surowość i czyste kolory. No i linia Air Greenland, która sporą część mi tego wyjazdu nieświadomie sponsorowała.