W spokojnej kąpieli w wodzie cieplej jak zupa przeszkadzają jednak wysokie fale, które są oczekiwane przez licznych smagłych serferów. Fale powstają nagle i mogą przykryć oraz przeturlać po dnie aż do obtartych kolan. To nie mój rodzaj kąpieli, ale reszcie grupy bardzo odpowiada.

Rano prognozy pogody, którymi się posiłkujemy przy planowaniu dnia, pokazywały, że do południa słońce a potem możliwe deszcze i burze. Wczoraj udało się nam kupić w necie bilety do parku Manuel Antonio.

Skoro zostajemy jeden dzień dłużej, tak jak było zresztą w planie pierwotnym, przed powodziowym opóźnieniem, to park trzeba odwiedzić. Jedynym utrudnieniem był zakup biletu, którego nie można ot tak zwyczajnie kupić w kasie przy bramie wejściowej. Tu tylko wcześniej przez internet, wejście na konkretną godzinę. Bilety sprzedawały się jak świeże bułeczki i zostały nam wejściówki w grupie ostatniej tego dnia, wejście od 11 do 14.30.Po plażowaniu słodki prysznic i w park.

Przed wejściem przeszukali nam plecaki, bo nie wolno wnosić żadnego jedzenia. Jest sporo małp, które zabierają jedzenie turystom. Sam park bardzo przyjemny do oglądania. Spaceruje się albo po betonowej kładce nad ziemią, albo po drewnianych mostkach.

W dole bagna, namorzyny i wilgotna dżungla. Roślin zdecydowanie mniej niż w Monteverde. Za to więcej zwierząt. W czasie trzech godzin widziałam dwa rodzaje małp, czarne wyjce i złośliwe kradnące jedzenie przy kawiarni parkowej, zwinne kapucynki. Mnóstwo krabow z czerwonymi szczypcami, duże jaszczury, motyle, kilka razy leniwce. Co za prześmieszne zwierzątka. Zawieszonej długimi łapkami na drzewach. Każdy ruch jak w zwolnionym filmie. Prześliczna mordeczka.

Moja grupa zdążyła odwiedzić dwie plażę, wykąpać się, zanim ja doczłapałam się do kawiarni w środku parku. Kawka, coś na ząb i trzeba wracać, bo w oddali słychać było odgłosy nadchodzącej burzy a my bez swoich nakryć przeciwdeszczowych. W hostelu uczta na kolację, jedzenie w Kostaryce jest rewelacyjne. Aż szkoda wyjeżdżać, bo w Panamie smaki już nie te.

Jutro znów ciężki dzień w autobusach. Musimy dostać się do położonej blisko 200 km granicy z Panamą. Jest jeden dziennie autobus, potem granicą, znów przesiadka, trzecia i tak wg planów na miejsce noclegu dotrzemy w nocy.