Rano przy śniadaniu wpadłam na pomysł przejścia pieszo odcinka zawalonej drogi. Skonsultowałam z miejscowymi i po pół godzinie już jechaliśmy w stronę Limon.

Przy podmytym moście wielkie osuwiska, takie na kilka metrów, bałam się, że wpadniemy tam naszym busem, bo za blisko krawędzi jechał.

Umówieni byliśmy z kolegą naszego taksówkarza po drugiej stronie mostu. Tam już wielka dziura, pozostało może z 1,5 metra asfaltu, po którym z duszą na ramieniu jakoś przeszłam. Pod nim nie było nic, woda tak podmyła brzegi.

Rwący nurt bardzo szerokiej rzeki La Estrella niósł pnie drzew, gałęzie i korzenie. Widać jednak, że woda trochę opadła, jednak drogowców do naprawy nie było widać. Gdybyśmy się nie zdecydowali na przejście pieszo, pewnie za mało by było tygodnia czdkania w Cahiucie na naprawę drogi.

Kolejny taksówkarz dowiózł nas busikiem do dworca w Limon, autobus do San Jose stał na stanowisku, ale bez wolnych miejsc. Przyszło nam kupić bilety na następny kurs, za prawie dwie godziny.

Autobus jechał do San Jose pięć godzin, był mocno klimatyzowany i pełen do ostatniego miejsca. Po drodze mogliśmy obserwować ogrom zniszczeń ostatnich opadów na plantacjach bananów i brzegach rzek.

Niektóre odcinki drogi były mocno spowolnione przez pracę ekip usuwających resztki osuwisk. Po dwóch godzinach był kilkunastominutowy postój przy przydrożnej knajpie. Udało się kupić moje ulubione skwarki z gotowaną juką.

Potem była przeprawa przez góry i tunel Zurqui. Jak przed tunelem roślinność była bajkowa, szyja mało mi się nie urwała od oglądania skarbów roślinnych po obu stronach drogi i chmur jak wata utkanych między soczyście zielone zbocza górskie, tak po drugiej stronie było zupełnie inaczej. Tak po europejsku. Jak się później dowiedzieliśmy, tunel wieczorem zamknięto dla bezpieczeństwa. Zdążyliśmy w ostatniej chwili go przejechać.

W San Jose w taksówki i na drugi terminal, skąd odjeżdżają autobusy do Puntarenas. Już dziś nie ma żadnego transportu do Santa Eleny, musimy zrobić nadprogramowego stopa na wybrzeżu Pacyfiku. Do szybko zarezerwowanego pensjonatu dojechaliśmy ciemną nocą po prawie 300 km i przejechaniu w poprzek całej Kostaryki. Morale grupy jest na wyczerpaniu 😉

26.07.2021