„Pesh” znaczy „przed”, „merga” „śmierć”. Bohaterskie oddziały Peszmergów mają najtrudniejsze zadnie w tej wojnie. W ich szeregach spotkałam lekarzy, nauczycieli i dziennikarzy. Byli bardzo otwarci i chętni do rozmów, zaprosili mnie też na żołnierski, skromny obiad w kantynie.

[more]

Inaczej u dowódcy armii irackiej, trudniej wejść i wiele zakazów dotyczących nagrywania i fotografowania. Na szczęście jestem kobietą i wielokrotnie to świadomie wykorzystywałam, pytając się z szelmowskich uśmiechem, czy mogę cyknąć zdjęcie.

W bazie irackiej co chwilę lądowały i startowały czarne wielkie helikoptery, u Peszmergów było znacznie ciszej. Stacjonowali też w Makhmur Amerykanie, ale udało mi się tylko dwa słowa zmienić z jednym z żołnierzy i już zniknął za wielkimi betonowymi obwarowaniami.

Po kilku dniach rozpoznawałam bez problemu żołnierzy- to Peszmerg, to armia iracka a to antyterroryści czy policja asaish.

W końcu po uzyskaniu licznych pozwoleń dostałam kamizelkę i mogłam znaleźć się na samej linii frontu. Worki z piaskiem, strażnice, zasieki i głęboki rów na granicy. Grozy sytuacji dodawały ciemne chmury powstałe z podpalonej przez Desh (ISIS), ropy w pobliskich rafineriach.

Dalej panowało ISIS.

W swojej naiwności czy nieświadomości, ale nie czułam jakiegoś specjalnego lęku, że trafi mnie zabłąkana kula czy wejdę na minę. Czułam się tam wprawdzie jak na beczce prochu, ale to coś, co lubię 😉 znalazłam tam liczne łuski różnych wielkości, przez które spotkały mnie potem niezłe problemy na lotniskach.

Najbardziej przestraszyłam się w nocy, kiedy obudził mnie ryk samolotów, błyski na niebie i świst kul. Pomyślałam, że właśnie rozpoczęła się główna bitwa o Mosul. Stracha miałam wielkiego wtedy, bo ani piwnicy, ani żadnego schronienia w pobliżu nie było.

W panice pobiegłam do gospodarza:

– to już, zaczęła się ofensywa?

Nie, to burza, śpij spokojnie 🙂