Wczoraj wieczorem mój pociąg już na wstępie był opóźniony dwie godziny. Miałam czas na obserwowanie ludzi, którzy jak i ja, czekali na swoje pociągi. Niektórzy chyba mieli rano, bo rozkładali się z całym dobytkiem na podłodze.


[more]

Do snu potrzebna była szmatka na podłogę i druga do przykrycia całego ciała, łącznie z głową. Ma się wtedy swój własny kącik zaciszny na gwarnym dworcu. Spać można wszędzie, to wiedziałam wcześniej, ale jak oni wytrzymują nocą na zimnej podłodze, tego nie ogarniam. Sama też bardzo dziś zmarzłam w pociągu, cała nocka, okna nie domykane i kilka stopni ciepła.

Też naciągnąć musiałam na całą siebie kocyk, ale zimno budziło co kilka kwadransów. Rano musiałam wyglądać jak kloszard, bo po ciemku nocą zakładałam wszystko, co znalazłam w plecaku, czyli letnie ubrania 😉

Ta podróż dała mi się we znaki nie tylko z powodu zimna w nocy, ale też opóźnienia, które na końcowej stacji wyniosło 6 godzin. W sumie jechałam z Agry do Varanasi 20 godzin. Dupę mam płaską jak naleśnik, bo nawet nie było gdzie kości rozprostować, tylu było pasażerów, że nawet na podłodze siedzieli. Teraz jestem w Varanasi, jest cieplej 🙂

Pasuję tu kolorystycznie..

Varanasi jest jednym z najstarszych i najświętszych miast Indii. Każdy Hindus marzy, żeby tutaj umrzeć i być skremowanym, a jego prochy żeby były wrzucone do Gangesu, co ma gwarantować oświecenie. Miasto przyciąga więc tysiące pielgrzymów, którzy przybywają tu, by dokonać rytualnej kąpieli w świętej rzece.

Rozbierają się do rosołu i zanurzają raz a szybko. Są przy tym bardzo skupieni i poważni. Setki starych ludzi przybywa tu też, aby umrzeć.

Siedzą i czekają na śmierć…