Bez kawy mrożonej nie daję rady a na śniadanie – pyszny falafel na rogu. Wszystko jeszcze pozamykane, ino poczta czynna. Pamiątki kupię na powrocie. Potem spacerkiem w dół, na dworzec autobusowy Betlejem i dwoma busikami dotarłam do Hebronu. Miasta, którego stara cześć została wpisana, w tym roku, na listę światowego dziedzictwa UNESCO.


[more]

Upał okrutny nawet w cieniu murów. Starówka trochę zaniedbana jeszcze, miejmy nadzieję, że po wpisie na listę UNESCO znajdą się pieniądze na jej odrestaurowanie.

Na rogach siedzą starsi panowie, z uśmiechem pozdrawiając tak nielicznych turystów. Dzieciaki chętnie pokazują, jak dość do meczetu. Bramki na wejściu, w środku dyżurne dla turystek, niebieskie nakrycia.

Szybka wizyta w meczecie Al Ibrahimi Mosque, który blado wypada przy irańskich pięknościach. Powrót przez targowisko z mydłem i chińskim badziewiem. Okolica słynie z uprawy winorośli, więc trzeba było skosztować tych owoców- słodkie i bardzo smaczne, to przyznaję.