Dni oczekiwania na Fardina spędziłam w Khoj w jego domu. Odwiedził nas nawet lokalny dygnitarz, parlamentarzysta z obstawą. Żona przyrządzała codziennie tradycyjne irańskie posiłki, rozmawiałyśmy o babskich sprawach, poznawałam przepisy na poszczególne potrawy.


Najbardziej do gustu przypadły mi wielkie pulpety z nadzieniem z moreli w sosie morelowo- pomidorowym, kufde.
Ciekawy mają w Iranie sposób na świeży chleb. Kupują stos płaskich, odciskanych jak folia bąbelkowa, suchych płatów chleba. Przechowywane jest to w zimnym i suchym miejscu. Kiedy jest potrzebny chleb, rozpoczyna się prawdziwy ceremoniał. Na podłodze rozkładana jest folia, na to bawelniany materiał i płaty chlebowe spryskuje się woda, z namaszczeniem układając je jeden na drugi. Potem są delikatnie zakrywane folią z materiałem i po kilku minutach chleb jest miękki. Często przed jedzeniem takie chlebki są podgrzewane na wolnym ogniu kuchenki gazowej lub piecyku, który ogrzewa pomieszczenia.
Z powodu lekkiego opóźnienia musiałam zrezygnować z przejazdu z Iranu do Turcji pociągiem, na który tak czekałam. Połączenie to zostało przywrócone w sierpniu 2019 roku, po kilku latach zawieszenia. To prawdziwa perełka dla podróżników. Podróż trwa bagatela 3 dni i częściowo przebiega przez jezioro Van. No cóż, pojadę następnym razem.
Tymczasem Fardin przyjechał i cały zwariowany dzień trudno opisać w dwóch zdaniach. Było mnóstwo emocji, wzruszeń i pewnie po tym wszystkim przybyło mi kilka siwych włosów. Czasami biurokracja potrafi czlowiekowi napsuć sporo krwi.
Na ten sam dzień Qubik znalazł mi połączenie do Ankary, w której pierwotnie miałam kończyć podróż pociągiem z Iranu. 3 godziny szaleńczej jazdy w nocy na lotnisko do Tabriz, lot nad ranem w trudnych wiatrowych warunkach. Lądowanie w Istambule podzas zamieci, lot wielkim 777 do stolicy Turcji. W Ankarze piękne słońce, wydawało się, że wiatr troszkę mniejszy, ale po dotknięciu przez samolot pasa startowego, bardzo mocny podmuch i krzyk pasażerów na pokładzie. Niby wielki samolot a taki słaby wobec natury.
W Ankarze zimno, mimo, że nie ma śniegu.