Ostatni dzień na Maderze bez wyjazdu z Funchal. Poprzednie były tak intensywne, że czas odpocząć chwilkę. Zaplanowałyśmy tylko targ owoców i warzyw Mercado dos Lavradores.

Ceny wprawdzie dużo wyższe niż w innych miejscach, ale wybór ogromny. Spróbować można wielu ciekawych owoców z Madery, kupić sadzonki kwiatów, maderskich bananowców. Tylko trzeba pamiętać, że w naszym klimacie nie nadają się do uprawy w ogródku, tylko w mieszkaniu.

Na rynku był duży wybór nasion warzyw, na które się skusiłam. Kupiłam kilka wielkich torebek fasoli. Ceny dość atrakcyjne, bo za 100g 2 eur. Gdziekolwiek jestem, zwracam uwagę na nasiona warzyw i kupuję je dla Mamy. Niektóre udaje się zaadaptować do naszych warunków.

Na Maderze rośnie wiele ciekawych roślin. Nie wchodząc w kwestię winorośli, które tu mają specyficzne warunki, przez co wino z nich produkowane jest wyjątkowe.

O bananach wspominałam wcześniej. Rosną wszędzie, na każdym wolnym skrawku przydomowego ogródka, czy na tarasach uprawnych. Owoce są krótkie, grube i smaczne. Jabłko budyniowe, czyli anonę poznałam wcześniej, tu jednak odkryłam jej prawdziwy smak.

Są też mango, maracuje i kasztany jadalne. Na Maderze można spróbować wielu odmian majacui- anansowej, cytrynowej czy bananowej. Hitem dla mnie są owoce, kolby monstery deliciosy- popularnej także w Polsce, ale jako rośliny doniczkowej. Słodkie, aromatyczne podobne w smaku do banana i ananasa.

To wszystko można kupić na targu w Funchal. Do tego też pamiątki, wyroby ze skóry. Kiedy się zmęczymy, w kawiarni obok koniecznie trzeba przysiąść na kawę z kokosowymi ciastkiem. Popołudnie na słonku na hotelowym tarasie, na leniwo. Powrót do śnieżnej Polski z przesiadką w Londynie, ale nie ma co wybrzydzać, za 21 eur.