Plan zakładał leżenie plackiem na plaży i sumiennie go realizuję.
Testowałam całe przedpołudnie nowy sprzęt do kamerki sportowej, pozwalający na robienie ujęć jednocześnie pod i nad wodą. Jednak wiatr, który dziś jest powoduje, że sa fale i woda nie jest tak przejrzysta.
Po rybce na obiad wsiadłam do pierwszego busik, który zatrzymał się na przystanku obok promenady. Z lokalsami wracającymi z pracy pojechałam w dół wyspy. Zabudowa jest typowa karaibska- kolorowe drewniane domki. Druga strona San Andres nie ma plaż, są tu ostre koralowe skały i dość duże fale. Jest baza wojskowa i eleganckie hotele. Jadąc środkiem po wzniesieniach widziałam dwa brzegi wyspy po obu stronach. Ruch na ulicach spory, najwięcej jest motocykli. Niedaleko mojego hostelu są duże sklepy z elektroniką, kosmetykami i zabawkami- wyspa jest strefą bezcłową i widać to po tłumach kupujących.
Do siebie wróciłam już po zachodzie słońca, po drodze kupując banany, wodę i majakuję na kolację. Ciekawa jestem, w jaki sposób na wyspę docierają towary, jedzenie nie tylko dla mieszkańców, ale i tylu kolumbijskich turystów. Wyspa sama nie jest stanie wyprodukować takich ilości jedzenia.