W Cochabambie niedaleko Plaza 14 Septiembre trwały właśnie przygotowania do procesji wieczornej Wielkiego Piątku.

Uformował się orszak ze szklano- złotą trumną zmarłego Chrystusa. Za trumną biskup w otoczeniu duchowieństwa wraz z asystą kościelną, za nimi świta wojskowych, cywilów i dyplomaci, wojskowa kompania honorowa oraz setki wiernych. 

Ulice na starówce zamknięto, było mnóstwo spacerujących ubranych na czarno ludzi. Kiedy procesja ruszyła punktualnie o 18, wszyscy zaczęli nagrywać telefonami. Jezus w szklanej trumnie, dym, bębny i las świecących telefonów.
Taką procesję widziałam ostatnio w Pedasi, w Panamie. Tu duże miasto, więcej wiernych i głośniejsze bębny i puzony.
Spacerując po starówce trafiłam na obleganą kawiarnię Dumbo z nieznanymi mi smakami lodów i lodowych koktajli. Dobre miejsce na wieczorny relaks. Kiedy procesja przechodziła ulicą obok, zgaszono wszystkie światła, muzykę i zasłonięto żaluzje. Na stolikach pojawiły się świeczki. Dobre kilkanaście minut wkoło było słychać żałobne marsze i religijne pieśni.

Boliwijczycy są bardzo religijni, młodzi czy starzy jednakowo mocno okazują swoją wiarę.
Po przejściu procesji gwar i ruch w kawiarni powrócił. Na ulicach pojawiły się też obwozne stragany z jedzeniem. Kolejki stały nawet na ulicach, tamując ruch samochodów przywrócony po przejściu procesji wielkopiątkowej.

Z ciekawostek, w Boliwii czas między Wielkim Piątkiem a świąteczną Niedzielą, to czas bez Boga. Wtedy też policja odnotowuje więcej przywłaszczeń. La Kespiyariña, to zwyczaj andyjski, nadal obchodzony w Boliwii. Indianie wierzą, że w tiempo santo Boga nie ma, nikt zatem nie osądza ich złych uczynków, można więc kraść.