Kiedy się kilka miesięcy nie wsiadło na rower, to pierwsze godziny po całodniowym pedałowaniu są ciężkie. Szczególnie, że się pedałowało w japonkach. Ledwo chodzę 🙂
A plany były ambitne, jednak brak kondycji i niewygodne klapki je zmieniły.
Rower można w Las Palmas de Gran Canaria wypożyczyć na każdym rogu. Koszt za godzinę, to 4,5 EUR. Warto go wziąć, bo ścieżki rowerowe są tu wszędzie a i jest co oglądać.
Z zapałem, po śniadaniu z tortilli z krewetkami miałam dużo siły. Udało mi się dojechać do parku San Telmo, gdzie zmęczona padłam na jednej z wygodnych ławek. Po drodze marina a w oddali na oceanie wielkie tankowce.
Pogoda idealna na rowerową wycieczkę, słońce i lekkie chmurki.

Wróciłam do Santa Catalina autobusem miejskim i powędrowałam na plażę od strony zachodniej.
Troszkę za zimno na leżenie na piasku, woda też nie zachęca temperaturą, jednak amatorów plażowania sporo. Zachód słońca popsuły chmury. Od razu zrobiło się lodowato zimno, szybko wróciłam więc w swoje okolice.
Kolacja dziś w knajpce chińskiej, którą już wczoraj upatrzyłam. Krewetki w słodkim sosie podane na kamiennym talerzu i do tego kieliszek sangrii z owocami. Pyszności!
Smak tego trunku przypomniał mi młodość, kiedyś się pijało sangrię…

17.04.2018