Zawsze tak jest, że jak czegoś nie mam przy sobie, to traf pstryka w nos i stwarza sytuację, w której bardzo odczuwam brak. Właśnie spojrzałam w okno a tu obok przelatuje krówka w pełnej okazałości.
Piękna biało czerwona, bardzo blisko. Zostawia za sobą linię spalin z silników. Mój ulubiony samolot, 747. No a ja znów w podróż bez aparatu się wybrałam. Telefonem mogę robić tosty, odkurzać i zabijać muchy, ale nie robić zdjęcia. Obiecuję, już się nie będę lenić i narzekać, że ciężka torba, bo aparat i obiektywy.
Krówka majestatycznie nas wyprzedziła, jeszcze jakiś czas obserwowałam jej piękne kształty i zniknęła. Chyba miała cztery silniki, bo linie cztery po niej zostały na niebie. Piękny samolot, po raz pierwszy widziałam z tak bliska w czasie lotu na pełnej przelotowe wysokości.
Po smacznym obiadku tabletka i kilka godzin spokojnego snu.

Nawet siedzący obok chłopak z nadpobudliwością ruchową, przestał mi przeszkadzać.
W Toronto na transferze liczyłam na kartę boardingową na jutrzejszy lot do Nowego Jorku, jednak wzbogacone w tym regionie świata procedury bezpieczeństwa, sprawiły, że muszę się normalnie jutro zgłosić na check in.
Procedury sprawiły też, że w pewnej chwili bałam się, że mnie nawet do Kanady nie wpuszczą.

Pan pogranicznik zadawał mnóstwo pytań o cel podróży, noclegi nie tylko na terenie Kanady, ale interesował go mój pobyt w Stanach. Musiałam pokazać rezerwacje, potwierdzenia i tysiąc papierków.
Wyłożyłam się na pytaniu o cenę i sposób zakupu biletu, który miał w ręku. Zrobił okrągłe oczy, kiedy dowiedział się, że bilet kosztował 86 USD. A zmrużył je jak kot, kiedy powiedziałam, że bilet kupił mi przyjaciel.

Moja deklaracja celna była po tej rozmowie zamazana wszystkimi kolorami flamastrów, jakie przed nim leżały.
No i oczywiście skierował mnie na rozmowę w innym miejscu. Tam na szczęście kobietka była bardziej wyrozumiała i po dość długiej pogawędce, mogłam pojechać do hotelu.

Blisko lotniska, bezpłatny bus, szybko się uwinęłam, zostawiłam klamoty i byłam już znów na lotnisku.
Tam w autobus 192 do stacji metra Kipling.

Nie miałam drobnej gotówki kanadyjskiej, więc za przejazd wrzuciłam zamiast 3,25 CAD, 2 USD. Na stacji metra kupiłam dzienną kartę zdrapkę, chyba za 12 CAD, bez limitu przejazdów. Po godzinie i przesiadce z linii zielonej na żółtą, byłam na stacji Union. Po wyjściu zobaczyłam wieżę cn, symbol Toronto.
Kilka zdjęć, spacer dookoła i powrót, bo zimno o wieje bardzo. Okolice wieży bardzo przypominają mi biznesową cześć Panama City, takie same szklane drapacze chmur.

Powrót już po ciemku, ale czuję się bezpiecznie. W metrze można zaobserwować przekrój społeczeństwa, wiele kultur i narodowości.
Dojazd do pokoju i wygodnego łóżka zajął mi ponad godzinę, padam w opakowaniu, znów jet lag.

21.03.2018