Siedziałam sama a lot trwał tylko dziewięć godzin. Nie rozumiem, dlaczego na bilecie zawsze podają, że lot będzie dłuższy o ładnych kilka godzin.
Dzienny lot, ale udało mi się przespać kilka godzin. Pierwszy raz leciałam tanimi liniami na tak długiej trasie. W cenie biletu liniami Level nie było cateringu. Widmo głodu sprawiło, że miałam całą torbę najróżniejszego jedzenia. Świadomość, że jest cała torba sprawiła, że zjadłam tylko dwie kanapki, jogurt i jabłko.

Jedzenie oferowane do zakupu na pokładzie, było w dość wysokich cenach. Sąsiedzi obok jednak sobie nie żałowali, co chwilę stewardesa przynosiła im przekąski. Potem było widać przy wysiadaniu, co spożywali, wszelkie opakowania leżały pod siedzeniami. Takie bydło…
Po wylądowaniu udało mi się wszystkie kontrole przejść płynnie, miałam wcześniej kupioną kartę turysty i nie musiałam stać w długiej kolejce.

Akurat przyleciał samolot z Warszawy czarterowy i pełno było w terminalu Polaków. Z wielkimi, kolorowymi walizkami, hałaśliwych, dla których stały postawione autokary. Wcale nie chciało mi się przyznawać do swoich rodaków.
Przed terminalem złapałam za dwa dolce busa na dworzec. Nie wymieniłam kasy, bo na lotnisku mają złodziejski przelicznik. Można płacić na początku dolarami.
Na mini dworcu od razu miałam guagua za 3 usd (bus) do Higuey. To z przesiadką, ale wolałam już jechać, niż czekać.

Po dwóch przesiadka i wydanych w sumie 6 usd dojechałam do Bayahybe, miejscowości, którą znam z poprzedniego pobytu.
Znalazłam mój hotelik i na spacer do sklepu, trzeba zrobić zapasy wody. Pod znajomym sklepem nic się nie zmieniło od kilku miesięcy, nadal muzyka na full i picie rumu na ulicy.
Jest może więcej turystów, którzy oczywiście integrują się z miejscowymi.

Najwięcej starszych pań, samotnych lub w grupach, otoczonych wianuszkiem młodych ciemnoskórych przystojniaków. Dominikana jest przecież znana jako cel seksturystyki kobiet.
W jednostajnym szumie głośnej muzyki odpłynęłam w sen. Lepiący do nagiego ciała, ale to są tropiki i upał jest w cenie.
Jutro rano płynę na kilka dni na wyspę Saona. Nie będę tam miała dostępu do cywilizacji, tak jak lubię. Tylko plaża, palmy, jasna gorąca woda, biały piasek i natura.

7.01.2018