Dobrze, że ten dzień się skończył…


[more]

Godz. 13.15 wyruszam z hotelu w Katmandu, które jest tylko 6 km od lotniska. Taksówkarz zabiera jednak jeszcze po drodze jakąś kobietę, zbacza dla niej z trasy i trafiamy na korek. Lot i tak jest opóźniony wg sms, które dostałam, ale trzeba być na czas. Opóźnienie wzrasta do 2 godzin, znów nie zobaczę Himalajów za dnia @@@#@))@!! Trochę je widać, ale do zdjęć za słabe światło. Trudno.

Godz. 18.55– kontrola graniczna indyjska przyczepia się do jednego wpisu w deklaracji wjazdowej – pociąg nie jest adresem. Na nic nie pomagają tłumaczenia, że następną noc i cały dzień spędzę w pociągu do Bombaju, skąd odlatuję mój samolot do domu. Wpisał transit.

Godz. 19.35, wsiadam do metra jadącego do miasta, upewniając się wcześniej, że mam przesiadkę na stacji New Delhi na linię niebieską i dojadę w 40 min. maksymalnie do dworca kolejowego Nezabudinn.

Godz.20.29 wysiadłam na stacji New Delhi i próbuje zmienić linię, w informacji nie gadają po angielsku, nie wiem która linia, żółta czy niebieska, kupuje drugi żeton, ale ktoś tłumaczy, że już metro nie działa i muszę wziąć taxi na dworzec.

Godz. 20.46 mylę drogę wyjścia z metra z wejściem, znów kontrola bagażu, zła kolejka, inna dla kobiet, tracę cierpliwość, przeszłam security, ale muszę mieć żeton, który chwilę wcześniej wrzuciłam przy wyjściu z bramek. Przechodzę bez, alarm, myśląc, że idę do wyjścia idę naprzód.

Gwizdy, nagle przede mną kilkunastu żołnierzy z długą bronią, ktoś mnie szarpie za plecak do tyłu, jest dziwnie.

Nie wiem co do mnie krzyczą, stanęłam na środku i się rozbeczałam. Zakryłam twarz rękoma i szlochałam jak dzieciak.

W głos.

Jakiś młody żołnierz podchodzi do mnie i strofuje tych, co mają broń w moim kierunku, pyta się co się stało. Tłumaczę, że muszę stąd wyjść, na dworzec, że pociąg mi zaraz ucieknie i stracę samolot. On spokojnie bierze moja upuszczoną torbę i pokazuje, że pomyliłam wejście z wyjściem, idzie ze mną.

Godz. 21.02 pod dworcem nie ma taksówek, są same tuktuki, to za daleko dla motoroweru, to ponad 7 km wg mapy. Zagaduję kierowcę prywatnego auta, czy może mi pomóc zdążyć na pociąg, za chwilę ustalamy na mapach trasę, ruszamy. Mam 33 minuty do odjazdu pociągu, nawigacja pokazuje trasę 9 min.

Godz. 21.16, wszędzie korki, kierowca źle skręca, gubimy trasę.

Godz.21.34 docieramy na dworzec, leć leć, dziewczyno! woła za mną kierowca, powodzenia! Dziękuję mu i biegnę na peron, schody, jest, pociąg! Mumbaj pierwszy peron, słyszę znak odjazdu, udaje mi się wsiąść, serce mało nie wyskoczy z piersi z nerwów. Siadam na pierwszym lepszym miejscu i łapię oddech pomieszany z łzami. Szczęścia, że zdążyłam, czy braku oddechu ze stresu. Nie mogę się uspokoić przez kilka minut.

Znajduję swoją pryczę i powoli rozkładam się do snu, mam za sąsiadów dwóch biznesmenów. Rozmawiamy o mojej gonitwie i szczęściu. Pociąg nadal stoi na stacji, rusza dopiero po 22, jednak opóźnienie wcale mnie nie dziwi.

Po kilkunastu minutach przychodzi amator mojego miejsca, też ma numer 12. Sprawdzamy bilety, porównujemy, robi się zbiegowisko.

Godz. 22.39 moi współtowarzysze odkrywają, ze jadę złym pociągiem! Wsiadłam w pociąg, który jedzie do Mombaju 33 godz. i dociera na miejsce po moim planowym wylocie. Mój miał jechać godzin 18. Pociąg, na który mam bilet stał na drugim peronie, odjechał o czasie. Robi się jeszcze większe zbiegowisko, moi dwaj współtowarzysze sprawdzają, jakie mam inne możliwości dotarcia do Mombaju z miast po drodze. To przecież 1150 km drogi.

Po kilkunastu minutach stwierdzają, że muszę wysiąść na pierwszej stacji i wrócić do Delhi, bo inaczej spóźnię się na swój samolot.

Godz. 23.22 wysiadam w Faridabad. Nie ma taksówek, są tylko śpiący na ziemi ludzie, wałęsające się psy, zamknięte wszystkie okienka, wracam na peron, zagaduję ludzi.

Godz. 23.49 jadę na gapę jakimś ekspresem do Delhi, muszę do innego dworca, niż ten, z którego wyjeżdżałam, bo metro już nie działa. Pomagają mi znów dwaj panowie, udostępniają internet, sprawdzają ze mną połączenia. Kumpel kupuje mi bilet na samolot z Delhi do Mombaju na jutro.

Bez tego nie wejdę na teren lotniska. Bookuje sobie szybko znów pokój w Holiday Inn Expres. Za punkty, bo kasy zostały mi jakieś grosze, karta nadal zablokowana, gotówka się skończyła. Godz. 00.35 wysiadam na dworcu New Delhi, jeden z moich współtowarzyszy pakuje mnie do taksówki, robi wcześniej zdjęcia kierowcy i samochodu z tablicą rejestracyjną, nie wiem dlaczego.

Godz. 1.31 kontrola bagażu, winda, recepcja, jestem w pokoju, w tym samym, co kilka dni temu. Wiadomości do przyjaciół, że jestem cała i bezpieczna. Dziękuje wszystkim, którzy mi pomogli!

Jest 3.31 a ja nadal się nie mogę uspokoić…