Nie wyobrażałam sobie jechać do granicy z Dominikaną tap tap. To kilkadziesiąt kilometrów, ale wolałam wydać więcej i pojechać autobusem do samego Santiago. Odprowadził mnie mój wczorajszy przewodnik, chłopak ze szkoły, w której jestem.
Kelly jest bardzo sympatycznym młodym człowiekiem, o sporej wiedzy na temat tradycji Haiti. Bardzo dobrze się czułam w jego towarzystwie.
No ale czas dalej jechać. Autokar bardzo wygodny, w cenie 25 usd była też woda i makaron z warzywami.

Od wczoraj jestem tylko na krakersach i herbacie miętowej. Źle się dzieje z moim żołądkiem, podobne objawy jak kiedyś po powrocie z Birmy, kiedy zdiagnozowano ecoli.

Na razie dieta i zobaczymy jak się to skończy.
Na granicy szybko, bez zbędnych postojów, nie trzeba było kupować żadnej karty turysty przy wjeździe do Dominikany. A tam od razu rozumiem, co od mnie mówią.

Jednak Haiti ma drugą wielką wadę oprócz wielkiego syfu, jest to bariera językowa. Uczyłam się francuskiego w liceum, ale nie korzystam i mało co rozumiem.
Co innego z hiszpańskim, bardzo go lubię, nauczyłam się sama podczas podróży. No i się dogadam w prawie każdej sytuacji.
W Dominikanie bez porównania jest czyściej i nowocześniej.

Santiago jak i poprzednio z deszczem. Z terminalu Caribe Tours taksówką za 200 peso do dworca, z którego odchodzą busy do San Francisco.

Santiago, San Francisco, Nagua, Sanchez i Samana. Przesiadek miałam pięć, w sumie na miejscu w Samana znalazłam się po dwunastu godzinach od wyjechania z Cap Haitien.
Co postój, wizyta w WC, same krakersy i woda, zdycham.

Na miejscu okazało się, że mój dzisiejszy hotel nie jest w miejscowości Samana a w odległej o 50 km Las Galeras.
Uczynny chłopak spod baru, co naprawiał koło w aucie, zadzwonił do hotelu i powiedziałam im, co myślę o takim podawaniu adresu na bookingu.
No i byłam bez noclegu. Musiałam coś szybko zorganizować, bo ciemna noc.

W barze był net, więc mogłam czegoś poszukać. Niestety, wysokie ceny, nie dla mnie. Chłopak zawiózł mnie do hotelu, który w nazwie miał słowo backpakers. Nocka 20 USD, ale co zrobić.

Ze zmęczenia nie jadłam nawet, tylko kąpiel tradycyjne w zimnej wodzie i spać. Usnęłam przy chóralnych śpiewach z pobliskiego kościoła metodystów.


Źle się czuję.

19.01.2018