Nad Morze Kaspijskie. Iran
Dwadzieścia godzin w Baku na lotnisku w strefie tranzytowej zlecialo bardzo szybko. Wyspałam się, odpoczęłam i leniwie spędziłam czas. Lot do Teheranu trwał tylko godzinę, więc jak błyskawica byłam już w Iranie.
Dwadzieścia godzin w Baku na lotnisku w strefie tranzytowej zlecialo bardzo szybko. Wyspałam się, odpoczęłam i leniwie spędziłam czas. Lot do Teheranu trwał tylko godzinę, więc jak błyskawica byłam już w Iranie.
Yazd było pierwszym miastem, w którym mogłam się rozejrzeć. Dotarłam tu po blisko dziesięciogodzinnej podróży pociągiem z Teheranu.
Pierwszym kierunkiem była pustynia... sypka, wietrzna i zdecydowanie urzekająca kolorystycznie. Gorąca w dzień (tu kiedyś zanotowano najwyższą temperaturę na świecie- 70 stopni Celsjusza!!), zimna nocą.
Wizyta w meczecie Nasir ol Molk w Shiraz była dla mnie celem podróży do Iranu. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcia z tego miejsca, wiedziałam, że muszę go zobaczyć na własne oczy.
Isfahan kojarzy mi się z kolorem błękitnym i nawet chustę, którą noszę będąc w Iranie, dobieram do koloru. Niebieskiego w Isfahanie jest mnóstwo.
W Isfahanie zwolniłam tempo. Na początku miałam ciśnienie, aby jak najwięcej zobaczyć, ale potem.... rozluźniłam się :) Zasługa to Alego i Jego serdecznej rodziny.
Będąc ostatni raz w Iranie poznałam piękną lekarkę, kobietę trzydziestoletnią, która była mężatką, bez męża i córki. Historia mocno mną poruszyła.