Starówka w Limie
Stolica Peru, Lima ma pięknie odrestaurowana starówkę, która jest w całości wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Miałam okazje spacerować wczesnym rankiem, kiedy nie było jeszcze tłumów turystów i oblepiającego upału.
Stolica Peru, Lima ma pięknie odrestaurowana starówkę, która jest w całości wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Miałam okazje spacerować wczesnym rankiem, kiedy nie było jeszcze tłumów turystów i oblepiającego upału.
Pierwsze moje zetknięcie ze stolicą Inków było wieczorem, kiedy przyjechałam pociągiem z Puno. Okolice dworca, to ciąg kolorowych kramów, kramików z rękodziełem.
W Peru, kraju bardzo katolickim, celebruje się wszelkie święta kościelne. To dobra okazja do spotkań z rodziną, zabawy i uczty. W Limie byłam świadkiem dwóch procesji z obrazem Jezusa.
Ludzie w Peru, to barwny rozdział. Szczególnie fotogeniczne są peruwiańskie kobiety. Noszą kopiaste kolorowe spódnice do kolan, tradycyjne kapelusze i wielobarwne chusty na ramionach, w których często ukryte są dzieci.
Do zaginionego miasta Inków ciągnęło mnie jak do miodu. Do Aquas Calientes, miasteczka, z którego można się było dostać do MP dojechałam koleją z Ollantaytambo (58 $), bo nie ma tu żadnej drogi dla samochodów, tylko tory.
Przy okazji wycieczki na Islas Ballestas pojechałam zobaczyć Park Narodowy Półwyspu Paracas. Tam pustynia i skały walczą od wieków z oceanem. Wspaniałe puste przestrzenie, upał i te kolory...
Po szaleńczej jeździe autobusem Sur del Cruz z Nazca znalazłam się w pięknej Arequipie. Kolejna perełka ze światowej listy UNESCO, zachwyciła mnie swoją białą zabudową i towarzystwem dumnych wulkanów.
Będąc w Cuzco wybrałam się na jednodniowy wypad do słonych tarasów w Maras niedaleko Doliny Urubamby. Kilka kilometrów od miasteczka, ze zbocza góry wypływa słony potok. Okoliczni mieszkańcy stworzyli tu system tarasów, z których pozyskują sól.
Linie z Nazca fascynowały mnie od dawna. Kiedy jednak znalazłam w necie informację, że wraz z piramidami w Gizie, moai z Wyspy Wielkanocnej i świątynią Anghor Wat znajdują się na jednym okręgu, wiedziałam, że muszę je zobaczyć.
Okradziono mnie. I nie był to żaden Peruwiańczyk, ale osoba, z którą podróżowałam. Nie chodzi już o pieniądze, które najprawdopodobniej ginęły mi codziennie, a o stres związany z sytuacją. Na szczęście moi Przyjaciele nie dali mi długo się martwić - DZIĘKUJĘ!